Można już oglądać malowidła na Teatrze Dramatycznym
Właśnie zdjęto siatki maskujące malowidła sprzed półwiecza. Cztery freski zabezpieczone są pleksi, piąty zostanie zabezpieczony w poniedziałek.
Chodzi o malowidła odkryte w pięciu niszach w wakacje podczas skuwania tynków nieremontowanej od 50 lat elewacji teatru. Freski wszystkich zaskoczyły - ani historycy, ani pracownicy teatru nie mieli o nich pojęcia. Elewację remontowano dalej, ale prace przy niszach na ten czas zostały wstrzymane.
- Teraz remont skończyliśmy, więc część rusztowań została zdemontowana, ale czas zająć się freskami - mówi Małgorzata Bil-Jaruzelska z Teatru Dramatycznego. - Zgodnie z zaleceniami konserwatora w piątek zaczęliśmy zabezpieczać je pleksi, by ochronić malowidła przed śniegiem i deszczem. Gdy budżet teatru na następny rok zostanie zatwierdzony, ogłosimy konkurs ofert dla pracowni konserwatorskich, które mogłyby zrekonstruować freski. Z tego, co się zdążyliśmy zorientować, koszt nie jest olbrzymi, to jakieś 35 tys. zł. Myślę, że konkurs ogłosimy na wiosnę. Mam nadzieję, że do września będzie już po pracach konserwatorskich.
Na razie 1,5-metrowe freski można już oglądać, bo jak dotąd można było tylko o nich przeczytać w "Gazecie". Na czas remontu elewacji były bowiem, tak jak rusztowania, zasłonięte siatką maskującą. Dwa malowidła są dobrze widoczne - prezentują wyraźne postaci kobiece, w tym jedną z lirą. Najsłabiej wygląda środkowe. Trudno powiedzieć, czy to ze względu na słabo skuty tynk, czy dlatego, że fresk nie został wykończony - to się okaże przy pracach konserwatorskich. Zabezpieczanie ich przezroczystą pleksi było dość pracochłonne. Freski są spore, a pleksi trzeba przymocować precyzyjnie, w odległości kilku centymetrów od malowidła, tak by działała wentylacja.
Ciągle nie ma stuprocentowej pewności, jaka jest geneza malowideł. Nie wiadomo, kiedy je namalowano, nie widać też ich na żadnych zachowanych fotografiach budynku, zarówno sprzed wojny, jak i po niej. Zdaniem Piotra Sawickiego, znanego fotografa, ich autorem jest jego ojciec - Piotr Sawicki senior, nieżyjący od dawna lalkarz, twórca teatru lalek w Białymstoku oraz autor rzeźby psa Kawelina. Sawicki junior po tekście w "Gazecie" przypomniał sobie rozmowy z ojcem, który wiele lat wcześniej opowiadał mu, że zaraz jak tylko wybudowano teatr, zrobił kilka projektów malowideł. Zaczął też realizować je na elewacji, ale że magistrat pieniędzy nie miał, freski zamalowano. Już po śmierci ojca, gdy fotograf porządkował jego pracownię, znalazł rulon z jakimiś projektami rysunków. Zapamiętał, choć bez szczegółów, że były tam sceny antyczne, możliwe, że to właśnie projekty fresków. Jakieś 80 lat temu zaniósł rysunki do teatru. Projektów jednak w teatrze do dziś nie odnaleziono.