Artykuły

„Beniowski” [Po znakomitym „Norwidzie”...]

Po znakomitym Norwidzie Adam Hanuszkiewicz wystawił w Teatrze Narodowym drugi scenariusz własnego układu; jest to Beniowski Słowackiego. Mówię — scena­riusz, nie jest to bowiem zwy­kła adaptacja sceniczna poe­matu, powieści takiej, jak dawny, długi, lity pas Polaka, lecz montaż, do którego — w drugiej części — (prócz Be­niowskiego weszły fragmenty z Księdza Marka, Zawiszy Czarnego, parę strof z Po­dróży do Ziemi Świętej z Neapolu, Marii Stuart, z Poema Piasta Dantyszka oraz listów poety. Znalazł się tu tak­że fragment norwidowskich Czarnych kwiatów tyczący śmierci Słowackiego.

Hanuszkiewiczowi, jak poprzednio: przy Norwidzie, chodziło o stworzenie scenicz­nego portretu poety. Beniowski, z którego niejeden wiersz wszedł do potocznego języka, jest jedynym utworem Słowackiego, który przyniósł mu za życia falę krótkotrwałej sławy. Trzydziestodwuletni po­eta w liście do matki w końcu 1841 r. tak pisał: (Beniowski) „zły jest, ale był konieczny… uchylni (przede mną)czoła ci, którzy nigdy przedtem nie od­dali mi pokłonu…”. Mimo kry­tycznego stosunku do poematu, Słowacki wielokrotnie do niego wracał, uzupełniał go i modyfikował. Epopeja o daw­nej Polsce, dziejąca się za panowania króla Stanisława, kie­dy to kraj byt cały na rumaku w polu; łany, ogrody leżały odłogiem, zaraza stała u domu za progiem. Ta epopeja jest jednocześnie „poematem o so­bie”. Słowacki wprowadza dziesiątki dygresji osobistych, rozprawia się ze swoimi kryty­kami, mówi o swojej współ­czesności. Hanuszkiewicz jesz­cze ten nurt „o sobie” wzbo­gaca inkrustacjami z innych tekstów.

Spektakl Beniowskiego w Narodowym (widziałam przedstawienie nie na premierze, a w jakiś tydzień później) jest jeszcze jednym sukcesem te­atru Hanuszkiewicza. Zacznij­my od świetnej scenografii Mariana Kołodzieja, któ­ry ten prosty romans, polskie domy, pijące gardła, wąsy, psy, kontusze; a nade wszystko szczere polskie dusze — poka­zał na tle powiększonego pasa słuckiego przecinającego pionowym łukiem środek sceny. Poza tym — ogromny dywan spływający z proscenium aż na widownię i wielki horyzont rozświetlany zielonym świa­tłem. To wszystko: A przecież jest w tej scenografii (także w doskonałych kostiumach) roz­mach i wdzięk plastyczny. Adam Hanuszkiewicz prowadzi przedstawienie ze swobodą i pomysłowością, które — nie wiedzieć czemu — tak wielu krytyków ma mu za złe. A przecież nie łatwo byłoby znaleźć drugiego reżysera, któ­ry by z taką umiejętnością bu­dował spektakl złożony z tak różnorodnych elementów. Prze­chodzi od akcji do komentarza, od tonu serio do żartu i ironii, zmienia zamek na step, a step na pałac chana z prestidigitatorską zręcznością. Nie ma żadnego wynoszenia i wnosze­nia rekwizytów (które przecież są i grają swoją rolę), żadnych luk, pustych miejsc. A ko­nieczne szwy traktowane są z naturalnością widywaną u nas tylko w kabarecie. Jest coś zresztą z kabaretu w metodzie budowania tego typu spekta­kli przez Hanuszkiewicza. Ka­baretu w najszlachetniejszym rozumieniu tego słowa.

Przedstawienie toczy się jak lawina. Ktoś, kto jest narrato­rem, aranżerem i wreszcie sa­mym Słowackim (gra tę postać A. Hanuszkiewicz) - prezen­tuje czas, miejsce i młodego Beniowskiego (Daniel Olbrychski). Białe panny — Muzy — których nie ma w po­emacie, włączają się do akcji. Kilka świetnych scen romansu z Anielą (Joanna Sobieska) — między innymi — bal, gdzie tańczą Muzy; Dzieduszycki (Kazimierz Wichniarz) w konkurach, oddział Beniow­skiego cwałuje na lajkonikowych koniach na obrotówce; piękna liryczna scena z białym gołębiem spotkanym w stepie (gołębia tańczy uczennica Szkoły Baletowej, Ewa Gło­wacka). Pojedynek Beniow­skiego z Sawą (Włodzimierz Bednarski) bez koni, a prze­cież czuje się, że walczą z ko­nia. To jeszcze jedno tanecz­ne rozwiązanie. Świetnie po­myślane i wykonane; ogrom­nie zabawne. I parę ironicznych autocytatów Hanuszkie­wicza z własnych przedstawień. Drabina z Kordiana (tu siedzi na niej jedna z Muz — Ewa Skarżanka), Ry­szard III w wykonaniu Jerzego Kamasa, parodiującego samego siebie i rozmowa z Ofelią — Ewa Żukowska — w chłopięcym stroju, w jakim gra w Hamlecie.

W części drugiej — ładnie za­grana scena pożegnania z Marii Stuart, o której Słowacki pisał do matki, że jest echem jego rozstania z Ludwi­ką Śniadecką (Ludwika — Ewa Wawrzon, Rizzio — Andrzej Nardelli); świet­ny fragment wypełniony lista­mi Słowackiego do matki (Janina Nowicka), w którym autor, Juliusz S. grany jest przez aż sześciu aktorów. I w końcu ślicznie zagrane Matki Boskie Sanocka i Poczajowska przez Marię Seroczyńską i Zofię Kucównę. Marian Kołodziej stworzył im bajeczne kostiumy, w których wyglądają, jakby zeszły ze sta­rych obrazów w ukraińskim kościółku. Zofia Kucówna mó­wi tekst w sposób autentycznie wzruszający widza. Z ogrom­nej obsady trzeba jeszcze ko­niecznie wymienić Mariusza Dmochowskiego W roli księdza Marka, Gustawa Lutkiewicza — Borejszę, spośród Muz choćby Anitę Dymszównę oraz Aleksandra Dzwonkowskiego ja­ko Khana Krymskiego. Norwi­da, tak jak w montażu poświę­conym autorowi Promethidiona gra Henryk Machalica.

Przedstawienie ma ponadto doskonałą, dyskretną muzykę skomponowaną przez Andrzeja Kurylewicza, w której znalazły się oczywiście i cytaty z Chopina.

Wyliczywszy wszystkie uroki spektaklu trzeba by jeszcze zapytać o to, jak wypadł port­ret wieszcza. Nie jest to pełny wizerunek Słowackiego. Nie jest to Słowacki z Godziny myśli, Anhellego, Króla ducha czy dramatów mistycz­nych. Na to Beniowski nie pozwala. To, co oglądamy w Narodowym, dałoby się może porównać do migawkowej fo­tografii zrobionej na ulicy. Udanej fotografii. A to wcale nie mało. Hanuszkiewicz ba­wiąc, kładąc nacisk na ironię, na żart i humor, na błyskotli­we zwroty myśli i wiersza nie zgubił przecież i tych elemen­tów, które w Beniowskim są istotne dla postawy Słowac­kiego wobec narodu, wobec sztuki, wobec posłannictwa po­ety.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji