Tęsknota za dramatem
Miał zostać oficerem albo prawnikiem, jest aktorem. Paweł Małaszyński został zaproszony do Krakowa przez Ośrodek Kultury im. C.K. Norwida.
Jako absolwent Studia L art. w Krakowie i PWST we Wrocławiu po dyplomie otrzymał trzy propozycje - z Gdyni, z krakowskiej Bagateli i z Kwadratu w Warszawie. Wybrał ostatni teatr i znalazł w nim drugi dom.
- Jesteśmy prawdziwą rodziną, to fenomen tego zespołu. Przypomina mi się, jak podobnie o warszawskim Teatrze Dramatycznym wyrażał się Gustaw Holoubek. Zastanawiam się dziś, po sześciu latach od debiutu, czyja to może być zasługa. Większość aktorów teatru Kwadrat to wychowankowie Tadeusza Łomnickiego, wielkiego aktora, żałuję, że nie pracowałem z tym artystą - mówił Paweł Małaszyński.
Aktor opowiadał o swoich pasjach, przyjaźniach, fascynacjach. Mówił o "Katyniu" i Wajdzie, który pochwalił go za wymyśloną scenę z różańcem.
- Lubię kino, ale wolę teatr, nic nie zastąpi żywego kontaktu z widownią. Zazdroszczę starszym kolegom m.in. Jankowi Kobuszewskiemu, że w jego młodości teatr był wszystkim dla aktora - twierdzi.
Sam tęskni za repertuarem dramatycznym, tyle że jego macierzysty teatr gra głównie farsy. Więc namawia dyr. Karwańskiego na Fredrę czy Moliera.