Artykuły

Bardzo intymny taniec

Czasami warto zejść z utartych ścieżek i spróbować nowych. Ryzyko to podjęli artyści ŚTT i opłaciło się. Nie tylko mieli okazję odkryć w sobie nowe zdolności, ale także stworzyć spektakl odmienny od ich dotychczasowego dorobku

Najnowsze przedstawienie ŚTT jest ciekawe z kilku powodów. Jednym z nich jest sposób realizacji - tym razem to nie dzieło jednego choreografa, ale całego zespołu. Tancerze ŚTT, bazując na określonym materiale, stworzyli układy, które są efektem ich osobistych poszukiwań, przemyśleń i skojarzeń. Nad całością czuwał brytyjski tancerz i choreograf Paul Clayden, który zbudował dramatyczny i wieloznaczny spektakl. Inspiracją dla reżysera były trzy niezależne źródła - problem wpływu wspomnień i rzeczy na kształtowanie się ludzkiej tożsamości, film Romana Polańskiego "Lokator" oraz osobiste wrażenia związane z wynajętym mieszkaniem w Bytomiu, w którym przyszło mu przez jakiś czas żyć. Przedstawienie to jakby zapis wewnętrznych przeżyć wyrażonych za pomocą ruchu. Zmaganie się z własną fizycznością i otoczeniem, nieustanne pokonywanie ograniczeń, samotność - takie skojarzenia nasuwają się najczęściej. Efektem wspólnego wysiłku tancerzy i reżysera jest bardzo intymny spektakl, które zawiera w sobie ogromny ładunek emocjonalny. Za każdym gestem kryją się czyjeś życiowe doświadczenia. Przedstawienie porusza i intryguje. Pozwala widzom na szukanie własnych sensów i znaczeń oraz dowolność interpretacji.

Twórcy "Force of Substance" (drugi używany tytuł to "Maneouvres") za wszelką cenę starali się uniknąć dosłowności. Widać to także w plastycznej warstwie realizacji. Poszczególne elementy zestawione ze sobą na zasadzie kontrastu czerni i bieli - białe pasy na czarnej podłodze, mrok sceny, białe kostium) i biały poprzeczny "horyzont". Jedynym kolorowym akcentem są spływające po horyzoncie czerwone strugi - niczym krwawy deszcz. To zresztą najbardziej sugestywny obraz, budzący dość złowrogie skojarzenia. Reszta scenografii pozostaje całkowicie neutralna.

Przestrzenią gry dla tancerzy są trzy białe pasy. One wyznaczają pole działania, poza nimi tancerze "wychodzą" ze swoich ról. Białe postaci wtapiające się w białe tło tracą własną indywidualność, stają się podobne do innych, wręcz rozpływają się.

W takich warunkach walka o zachowanie własnej tożsamości i odrębności przybiera na sile, staje się gwałtowna i desperacka.

To niespełna 20-minutowe przestawienie jest niezwykle dynamiczne i zwarte. Nie ma tu wprawdzie bardzo skomplikowanych układów choreograficznych, ale to właśnie w prostocie tkwi siła przekazu. Bez zbędnych ozdobników i wyszukanych rozwiązań formalnych przedstawienie tylko zyskuje.

Reżyser nie osiągnąłby oczekiwanego efektu, gdyby nie talent i doświadczenie tancerzy ŚTT. Precyzja i skupienie, ekspresja ruchu niepozbawiona przy tym płynności i gracji, celowość każdego gestu i - co najważniejsze - sceniczna wyrazistość tancerzy potęgują wrażenie. Widz czuje, jakby ruch wypływał niejako z wnętrza każdego z wykonawców. Stąd pewnie wynika niezwykła autentyczność tego, co oglądamy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji