Rozmowa z Arturem Barcisiem
W filmie od dawna nie pracuję. Na telewizję nie mam czasu, bo zajmuje mi go serial - mówi ARTUR BARCIŚ (na zdjęciu).
"- Podobno coś się zmienia w Miodowych latach?
- Tak, kręcimy całkiem nowe Miodowe lata, które na małym ekranie emitowane są od września.
- Jaka jest różnica pomiędzy starymi i nowymi?
- Zasadnicza. Obecnie kręcimy ten serial jak normalny film telewizyjny, czyli w plenerach, i a nie jak poprzednio w teatrze. Tak więc mamy normalne warunki filmowe. Dzięki temu nie ma tej umowności, która była poprzednio, gdzie wiadomo było, że ściany są z dykty itp.
- A w scenariuszu... Też coś się zmieni?
- O tak, i to dużo. Nie mogę wszystkiego zdradzić, ale powiem, że... urodzą się dzieci. Poza tym wyprowadzamy się z dotychczasowego mieszkania, przeprowadzamy do nowego domu.
- To zmiany w Miodowych latach. Robisz coś jeszcze w filmie, w telewizji...
- W filmie od dawna nie pracuję. Na telewizję nie mam czasu, bo zajmuje mi go serial. Natomiast mam plany teatralne.
- Jakie?
- Zacząłem próby do sztuki Zatrudnijmy starego klauna. Robimy to z Mańkiem Kociniakiem i Janem Matyjaszkiewiczem w Teatrze Ateneum. Reżyseruje to Sebastian Kondrokostas, w połowie Grek, w połowie Polak. Gramy tam właśnie trzech starych klaunów. To świetna sztuka, równocześnie śmieszna i tragiczna.
- Prywatnie przydarzyły ci się jakieś przygody?
- Na dziecko się nie zapowiada, jestem nadal szczęśliwym mężem i ojcem. Nikogo nie napadłem i nikt nie napadł na mnie. Tak więc nic ciekawego nie mam ci w tej dziedzinie do powiedzenia.
- To może chociaż kupiłeś ostatnio coś nowego?
- Kupuję nowy samochód. Wpłaciłem już zaliczkę, teraz czekam na odbiór. To będzie Volvo S40.
- A co z wakacjami?
- Nie miałem żadnych wakacji, cały czas pracuję. W lipcu miałem próby w Ateneum, w sierpniu w Teatrze na Woli do sztuki Kura na plecach, z Martą Klubowicz. Reżyseruje to Niemiec, autor tej sztuki, który nie zna ani słowa po polsku. A ja nie znam niemieckiego. Bardzo zabawne, na szczęście Marta zna dobrze ten język. Premiera 15 września. W każdym razie tak się złożyło, że do końca listopada nie mam ani jednego dnia wolnego''.