Artykuły

Profetyczna Krzywda

Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego - Opery Narodowej: Kiedy wprowadziłem do programu Poloneza koncertowego Moniuszki, okazało się, że żaden z naszych muzyków tego utworu nie znał. Niepojęte, jak w naszej kulturze Moniuszko został pomniejszony.

Beata Stylińska: Pod koniec 2017 r. minister kultury powierzył Panu funkcję pełnomocnika ds. organizacji obchodów dwusetnej rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki. Jaki stanął przed Panem cel?

Waldemar Dąbrowski: Właśnie odbyło się jedno z wydarzeń poprzedzających Rok Moniuszki — Ogólnopolska Konfe­rencja Panelowa „Dzieło Stanisława Mo­niuszki jako wyzwanie kulturowe”. Tytuł jednego z referatów brzmiał: Ściągnijmy Moniuszkę z pomnikowych cokołów. W moim przekonaniu Moniuszce po­mnik, w sensie szacunku dla jego twór­czości, na pewno się należy. Natomiast szalenie ważne jest, by go „ożywić”, spra­wić, aby osoba i dzieło stały się żywą war­tością w podstawowej tkance kultury pol­skiej. Pamiętajmy, że była to arcyciekawa postać, twórca wywodzący się z domu peł­nego książek i muzyki; kompozytor ode­brał gruntowane wykształcenie, m.in. w Berlinie…

Po tym, jak minister powierzył mi te obowiązki, we wszystkich wojewódz­twach odbyłem spotkania z kierowni­kami instytucji kultury, animatorami mniej i bardziej lokalnego życia artystycz­nego, wybitnymi muzykami… słowem, ludźmi kształtującymi nasze życie kul­turalne. W efekcie sformułowałem taki bolesny paradoks: możemy teoretycznie mówić o tym, że Moniuszko jest znany, ponieważ prawie w każdym mieście jest ulica jego imienia…

.…albo pomnik, albo skwer…

…albo park. Ale osoba i dzieło, poza Halką i Strasznym dworem, są prak­tycznie nierozpoznane i nie pulsują w kulturze polskiej. Zatrważający sygnał na ten temat miałem już parę lat temu, kiedy wprowadziłem do programu kon­certu sylwestrowego Poloneza koncerto­wego Moniuszki i okazało się, że żaden z naszych muzyków tego utworu po pro­stu nie znał. Niepojęte, jak w naszej kultu­rze Moniuszko został pomniejszony. Gdy w roku T529 Król Zygmunt Stary nobili­tował ród Moniuszków, nadał im proro­czy herb — Krzywda. Ostatnio podczas wy­wiadu, w którym o tym mówiłem, dzien­nikarka zasugerowała, bym zajrzał do książki z 1938 r. Jej autor upomina się wła­śnie o to, by wreszcie tę krzywdę, jaką kul­tura polska wyrządziła Moniuszce, napra­wić. Bo cisza wokół Moniuszki nie przyna­leży tylko naszemu pokoleniu.

Czyli mamy też obowiązki odziedzi­czone po poprzednikach?

Tak i to jest zdumiewające, bo przecież to wielki romantyk, autor stylu narodo­wego w operze, tytułowany powszechnie mianem „ojca polskiej opery narodowej”. Jeśliby mówić o naszych pięciu najwięk­szych twórcach XIX-wiecznych, to z całą pewnością obok Chopina, Mickiewicza, Norwida i Słowackiego powinniśmy wymienić właśnie Moniuszkę.

Może określanie go mianem „ojca opery narodowej” zaszkodziło mu, zamiast pomagać?

Myślę, że nie w tym rzecz: to kwestia splotu — często niestety mało szczęśli­wych — wydarzeń historycznych. Przecież premiery Halki czy Strasznego dworu były sensacyjnymi tryumfami, które wstrząsały życiem społecznym ówcze­snej Warszawy — ba! — całego narodu pol­skiego! O tym się mówiło, dyskutowało, to się cytowało. I potem Moniuszko na stałe zagościł w repertuarze teatrów operowych Polski. Badania statystyczne jasno poka­zują, że dla Polaków Moniuszko jest obok Chopina najbardziej rozpoznawalnym polskim kompozytorem. Problem jednak w tym, co znaczy owo „najbardziej”, oraz w tym, że ta „rozpoznawalność” kończy się właśnie na owych dwóch magicznych tytułach oper. Bolesne jest powszechne zapominanie o takich dziełach jak Flis, Hrabina, Paria, niezwykłej urody pie­śni.

Tymczasem faktycznie królują w pol­skich teatrach Halka i Straszny dwór. Już teraz, wyprzedzając Rok Moniuszki, odbywają się premie­ry Halki w Operze Wrocławskiej czy Strasznego dworu w Polskiej Operze Królewskiej.

W Operze Narodowej także otwieramy Rok Moniuszki Halką — bardzo spe­cjalną, bo wykonaniem koncertowym na instrumentach historycznych, we włoskiej wersji językowej, z legendarną Europa Galante pod dyrekcją Fabia Biondiego. Wszystkie teatry operowe coś przy­gotowują. W czerwcu do repertuaru wej­dzie u nas Halka wileńska [pierwotna, krótsza wersja dzieła — red.], realizowana w koprodukcji z Lublinem i Białymstokiem, w reżyserii Agnieszki Glińskiej, kilka miesięcy później w Theater an der Wien Halkę będzie reżyserował Ma­riusz Treliński — to koprodukcja z Operą Narodową. Kraków i Łódź także sięgają po Halkę, natomiast Gdańsk przygoto­wuje Hrabinę, w Poznaniu będzie Pa­ria, i to w reżyserii jednego z najwybit­niejszych współczesnych twórców opero­wych, Grahama Vicka, w Bytomiu — Flis. Prymatu dwóch Moniuszkowskich arcy­dzieł nie odmienimy, ale ważne, że inne tytuły wychodzą z cienia — równie ważne jak to, by zwrócić baczniejszą uwagę na muzykę orkiestrową Moniuszki, na jego pieśni — znów nie tylko Prząśniczkę czy Dziada i babę… Oczywiście problemem jest u nas brak tradycyjnego zamiłowania do kameralistyki wokalnej.

Takich wieczorów pieśni organizuje się w Polsce niewiele.

A przecież warto by było, bo mamy swo­jego Schuberta.

Może dlatego z pieśniami jest tak jak z operami. Spośród ponad 300 skom­ponowanych pieśni Moniuszki znamy kilkanaście, a o pozostałych nie wiemy nic.

Bardzo pani łaskawa używając okre­ślenia: „kilkanaście”. Wracamy cały czas do kwestii fundamentalnej. Wyłączając grupę profesjonalistów oraz ludzi z pasją, obecność Moniuszki w szerszym kręgu społecznym jest znikoma. Jeden z moich współpracowników, absolwent wyższej uczelni muzycznej, powiedział, że zajmo­wanie się Moniuszką na jego uczelni nie było dobrze widziane. Idąc trochę tropem tego, co robiliśmy w Roku Chopinow­skim, podejmujemy więc pewne próby, nawet na granicy ryzyka. Chcemy na przy­kład, by na motywach moniuszkowskich powstało kilkadziesiąt przebojów muzyki popularnej. Zwróciliśmy się do wytwórni Kayax, która przygotowuje wieczór pio­senek opartych na motywach Moniuszkowskich w wykonaniu znakomitych artystów, z Kayah włącznie. Chciałbym, żeby te piosenki nasyciły program rozgło­śni radiowych.

To jeden z pomysłów, jak trafić do szerszego kręgu odbiorców. A co z pieśniami w wersji oryginalnej?

Pieśni Karłowicza i Moniuszki znajdą się na płycie, którą ostatnio nagrał Piotr Beczała z Helmutem Deutschem i która niebawem trafi na rynek za sprawą NIFC. Ukaże się również bogaty wybór pieśni w interpretacji Mariusza Godlewskiego i Radosława Kurka. Urszula Kryger wy­brała 80 jej zdaniem najpiękniejszych i najbardziej wartościowych pieśni; uło­żyły się one w niemal gotowe zestawy programowe, które prezentować będziemy w cyklu recitali wokalnych. Mam wielką nadzieję, że chociaż niektóre z tych progra­mów — a jest także program z pieśniami do słów Mickiewicza czy zestaw adresowany do dzieci — uda się zaprezentować również w innych salach w Polsce.

Osobnym problemem jest twórczość sakralna Moniuszki.

Całe opus muzyki sakralnej, może poza Litaniami ostrobramskimi, jest również prawie nieznane. Rozmawiałem z hie­rarchami Kościoła, którzy nie mieli po­jęcia, że Moniuszko komponował msze. W związku z tym robimy festiwal „Mo­niuszko w kościołach Warszawy” — i na­mawiamy innych organizatorów życia muzycznego, żeby Moniuszko powrócił do kościołów. Tu mamy szczególny obo­wiązek, bo on sam z wieloma kościołami był osobiście związany, a Msza „Piotrowińska” miała u Wizytek swoje prawy­konanie kilka dni przed śmiercią twórcy.

Podstawą działań koncertowych jest jednak dostęp do spuścizny kom­pozytorskiej, a wiemy, że sporym problemem są materiały nutowe.

To oczywiście jeden z naszych pod­stawowych obowiązków w roku jubile­uszowym. Pracuje nad tym Polskie Wy­dawnictwo Muzyczne. Harmonogram czasowy tych zamierzeń znacznie wy­kracza poza rok 2019, bo zaległości rze­czywiście są wielkie — a działanie utrud­niają poważne braki w materiałach źró­dłowych. Nie mamy nawet oryginału Halki. Został wywieziony przez hitle­rowców prawdopodobnie do Paryża, ale tam ślad się urywa. Wszyscy mamy świa­domość, że kluczowe dla dobrych wyko­nań są możliwie najlepsze materiały źró­dłowe. Ale to naprawdę obszerne i pro­blematyczne zagadnienie, obliczone na szereg lat.

Widać z tego, że w obchody Roku Moniuszkowskiego będzie zaanga­żowanych wiele instytucji. Jak zatem wygląda organizacja tych obchodów?

Strukturalnie wspieraniem różnego ro­dzaju inicjatyw w ramach promesy mi­nistra kultury zajmuje się Instytut Mu­zyki i Tańca. Ja z kolei mam obowiązek zajęcia się wydarzeniami regionalnymi i ogólnopolskimi. Udało mi się stworzyć grupę pełnomocników-koordynatorów w poszczególnych regionach, którzy zaj­mują się inspirowaniem tych wydarzeń, oraz świetną Radę Programową Roku Moniuszkowskiego. Minister stworzył Komi­tet Honorowy. Bardzo duże grono ludzi wysokiej rangi zajęło się tym tematem, z czym wiążę spore nadzieje.

Przedstawmy wobec tego najważniej­sze spośród planowanych wydarzeń.

O części ważnych projektów wspo­mniałem już powyżej, ale to będzie inten­sywny rok. Na przedstawianie — choćby i pobieżne — brak tu miejsca; zachęcam do śledzenia uruchamianej właśnie strony www.moniuszko200.pl, gdzie omawiane będą wydarzenia z Polski i zagranicy. Z ogólnego oglądu wynika — i to jest do­bry znak — że niemal każda instytucja kul­tury w naszym kraju (wcale niekoniecz­nie muzyczna!) chce w specjalny sposób uhonorować osobę i dzieło Stanisława Moniuszki. W Operze Narodowej rok 2018 — rocznicę odzyskania niepodległo­ści — w dużej mierze naznaczyliśmy osobą i dziełem Paderewskiego; wieczór sylwe­strowy zaplanowaliśmy więc jako mo­ment przejścia z jednego święta w drugie, prezentując koncert Moniuszko w świecie bel canta. Przygotowujemy też wy­stawę na temat kompozytora. Wystawa dedykowana Paderewskiemu była wiel­kim sukcesem, cieszyła się ogromną popu­larnością. Mam nadzieję, że moniuszkow­ska będzie równie interesująca.

Oficjalna inauguracja Roku Moniusz­kowskiego została zaplanowana na 5 stycznia.

Tak, to będzie niezwykle ważny dzień. Niewiele chyba osób wie, że tego właśnie dnia imię Stanisława Moniuszki otrzyma Dworzec Centralny w Warszawie — tym samym nasze miasto będzie jedyną na świecie stolicą, gdzie dwa węzłowe punkty komunikacyjne — Lotnisko i Dwo­rzec Centralny — będą nosiły imiona wiel­kich kompozytorów.

Wieczorem odbędzie się artystyczna inauguracja Roku Moniuszki — wspomi­nana Halka w wersji włoskiej, na in­strumentach historycznych w wykona­niu Europa Galante pod dyrekcją Fabia Biondiego. To będzie na pewno wyjątko­wej rangi wydarzenie, którego zapowie­dzią było wykonanie w ramach festiwalu Chopin i jego Europa. Tamten wieczór był jak objawienie. Mam wielką nadzieję, że fascynacja Moniuszką Biondiego, jed­nego z największych na świecie autory­tetów w dziedzinie wykonawstwa hi­storycznego, to początek drugiego życia Halki. Tego dnia zaplanowana jest też premiera DVD z naszym Strasznym dwo­rem w reżyserii Davida Pountneya. Kilka dni później ukaże się nagranie opisywanej tu Halki Biondiego.

Inną ważną datą będzie 5 maja.

Czyli dzień urodzin kompozytora. To bę­dzie kulminacja obchodów. Tego dnia rozpocznie się w Operze Narodowej Między­narodowy Konkurs Wokalny im. Stanisława Moniuszki: największy konkurs wo­kalny w Polsce, cieszący się wysoką pozycją na świecie. Tu los był dla nas bardzo życz­liwy. Maria Fołtyn, powołując turniej do życia, nie wiedziała, że jego jubileuszowa, dziesiąta edycja, odbędzie się w roku jubi­leuszu Moniuszki. Zaprosiliśmy do jury same autorytety: dyrektorów oper i festi­wali, ale też naszych wielkich śpiewaków: Ewę Podleś i Piotra Beczałę. Inauguracja Konkursu Moniuszkowskiego to jedno z wielu wydarzeń w całej Polsce; niezwy­kle istotne jest też przedsięwzięcie o za­sięgu ogólnopolskim, które umownie nazywamy „świętem ulicy Moniuszki”. Chodzi o to, aby wszędzie tam, gdzie jest ktoś szalony, z wyobraźnią i z pasją, po­wstał moment świętowania jubileuszu na miarę możliwości: małego miasteczka czy dużej metropolii. Tu chór parafialny, tam dzieci z miejscowej szkoły recytujące Mickiewicza, a za chwilę ktoś śpiewający pie­śni Moniuszki. Chodzi mi o stworzenie at­mosfery święta zapraszającego do udziału nawet tych, którzy na co dzień z muzyką klasyczną niewiele mają do czynienia. Chciałbym, żeby tych wydarzeń było jak najwięcej, chciałbym wykreować aurę specjalnej radości, bo chodzi tu o twórcę polskiej opery narodowej, jednego z najświet­niejszych kompozytorów swoich czasów.

Na co jeszcze warto zwrócić już dziś uwagę?

Bardzo silny wątek moniuszkowski przygotowuje festiwal Chopin i jego Eu­ropa. Znajdą się w nim koncertowe wy­konania Strasznego dworu z Orkiestrą XVIII wieku i Flisa z Europa Galante. Wszystkie festiwale profilują oczywi­ście programy w odniesieniu do dzieła Moniuszkowskiego, tak jak teatry włą­czają do repertuaru jego opery. Przypo­mnimy operetki, wodewile, zależy mi na pierwszorzędnych wykonaniach Uwer­tury koncertowej Bajka, obu Kwartetów smyczkowych, na pokazaniu muzyki for­tepianowej Moniuszki. U nas w Teatrze — co chciałbym podkreślić — będzie bar­dzo ciekawa premiera baletowa zatytuło­wana Fredriana, z muzyką Moniuszki. Odtworzymy legendarne przedstawienie Konrada Drzewieckiego Przypowieść sar­macka, a Anna Hop dopełni wieczór reali­zacją choreografii Mąż i żona. Warto też wspomnieć o inicjowanym przeze mnie listopadowym przeglądzie Moniuszkow­skich spektakli studenckich.

Ze Związkiem Kompozytorów Polskich przygotowujemy konkurs na minioperę inspirowaną twórczością Moniuszki. Cho­dzi o wyłonienie sześciu 12-minutowych utworów, które potem Janusz Wiśniew­ski złoży w spektakl — impresję pokazu­jącą spojrzenie kompozytorów na mo­niuszkowską tradycję. Zobaczymy, dokąd ona naszych twórców zaprowadzi. Razem z Warszawską Jesienią przygotowujemy natomiast premierę zamówionej przez nas u Andrzeja Kwiecińskiego opery zatytułowanej Moniuszko à Paris.

Chciałbym też, aby ukazały się w jubi­leuszowym roku publikacje popularne, dla szerszego kręgu czytelników. Sławo­mir Koper — znakomity autor książek historycznych — przygotowuje publikację na czerwiec. Jak się okazało, jego praca magi­sterska dotyczyła recepcji muzyki rosyj­skiej w XIX-wiecznej Warszawie.

Na pewno ważny będzie też zaplano­wany na wrzesień Międzynarodowy Kongres Moniuszkowski w Gdańsku. Po­znańska konferencja miała charakter pa­nelowy i stała się rodzajem przygotowania naukowego przed zgromadzeniem międzynarodowym, na które przyjadą wy­bitne autorytety muzykologiczne z całego świata. Mam nadzieję, że owocem kon­gresu będą publikacje w zagranicznych pismach branżowych, tak by Moniuszko zaistniał w szerszej skali niż dzisiaj.

Rodzajem puenty, a zarazem akcentem finalnym Roku Moniuszki będzie pre­miera Halki w Theater an der Wien. To ważny teatr operowy na mapie Europy i wierzę, że będzie to jeden z istotnych ele­mentów nowego życia Moniuszki w sfe­rze kultury europejskiej.

A czy zaplanowany jest również wyraźny akcent wieńczący całoroczne obchody w kraju?

Chociaż Rok Moniuszki ma bardzo wy­raźny początek, to nie chcemy go zna­cząco domykać. Przeciwnie, intencją jest wyzwolenie energii, które pozwolą nam przywrócić Moniuszce miejsce należne mu w kulturze polskiej — a to zadanie na lata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji