Artykuły

Zabieranie głosu

Podczas tegorocznego Malta Festival Poznań głos kobiet-artystek zabrzmiał mocno, wyraziście i prawdziwie. Bez udawania i pustosłowia, bez kokieterii, bez niewiarygodnej autokreacji i przemieniania na siłę i artystycznych porażek w sukcesy.                                                                                                        

Spektakl It’s going to get worse and worse and worse, my friend, odbywający się w Cen­trum Kultury Zamek, był jedną z propozycji Malta Festival Poznań 2019. Pokazany został w ramach idiomu „Armia jednostki”, którego nazwa z każdym kolejnym dniem festiwalu nabierała ironicznego wydźwięku. W tym ro­ku większość zebranych w ramach idiomu spektakli stanowiły produkcje solowe, które nie układały się w sensowną całość ani nie tworzyły spójnej narracji wokół hasła prze­wodniego, uwidaczniając miałkość propozycji programowej kuratora, którym był pocho­dzący z Angoli Nástio Mosquito.

Dwudziesta dziewiąta edycja festiwalu by­ła jedną z najsłabszych, jeśli nie najsłabszą w ostatnich latach. W programie brakowało znaczących, wyrazistych wydarzeń teatralnych i spektakli światowego formatu. Solo kolek­tywu Voetvolk (Lisbeth Gruwez & Maarten van Cauwenberghe) wyróżniało się spośród pozostałych propozycji idiomowych. Oba pokazy It’s going to get worse… festiwalowa publiczność nagrodziła owacją na stojąco.

Lisbeth Gruwez współpracowała między innymi z Needcompany — kuratorami ubieg­łorocznej edycji, którzy jako artyści i wyko­nawcy zdobyli serca maltańskiej publiczności, nie tylko w 2018 roku. W Poznaniu Gruwez zaprezentowała spektakl zapowiadany jako „solo taneczne, któremu towarzyszą frag­menty przemówienia ultrakonserwatywnego ewangelisty Jimmyego Swaggarta”. W cza­sach, w których nieustannie jesteśmy bom­bardowani wystąpieniami publicznymi — w te­lewizji, w kościele, w polityce — przeniesienie tej formy do teatru i przełożenie jej na ruch okazało się niezwykle ciekawą propozycją.

Znaczące gesty

Gotowość do rozpoczęcia spektaklu zwia­stował prostokąt światła na podłodze. Po chwili na scenie pojawiła się Lisbeth Gruwez — z włosami zaczesanymi do góry, skromnie, elegancko ubrana w białą bluzkę, czarne spodnie i buty. Wyglądała jak młody chłopak — kostium zacierał granice płci, wzmagał androginiczny wizerunek artystki. Czarno-białe ubranie korespondowało z obrazem scenicz­nym — podziałem na ciemną przestrzeń i jasno oświetlony fragment sceny.

Taneczne solo na gesty, ruchy i zachowania znane z publicznych wystąpień rozwijało się powoli i podzielone było na trzy części. Pierw­sza z nich rozpoczęła się od prostych, pojedyn­czych, delikatnych ruchów, przechodzących w coraz bardziej złożone struktury. Gruwez przemieszczała się w obszarze wyznaczonym przez światło. Z układu choreograficznego można było wyłowić charakterystyczne gesty, przypominające te, które każdego dnia wyko­nują przemawiający ludzie na całym świecie — liderzy, kaznodzieje, politycy, samozwańczy prorocy. Pierwsza część spektaklu objawiła widzom precyzję belgijskiej artystki, która płynnie poruszała się w świecie wystudiowa­nych gestów, tworząc z nich porywającą, przy­kuwającą uwagę choreografię.

Siła słów

Druga część miała charakter bardziej punk­towy — gesty zostały scalone ze słowem, przy­pisane do określonych wyrażeń. Ruch Gruwez przylegał do rytmicznych, powtarzających się fragmentów wypowiedzi amerykańskiego ewangelisty. Unaoczniła się dzięki temu moc poszczególnych gestów. W tej części artystka nieznacznie zmodyfikowała kostium, dzięki czemu jeszcze lepiej widoczna była praca jej ciała. Niezwykły był kontrast między deli­katnym, kobiecym — mimo androginicznego wyglądu — ciałem Gruwez a mocnymi, zasadniczymi ruchami, które wykonywała. Ta część spektaklu przyniosła zaskakującą refleksję, że gesty, które znamy z wystąpień publicznych, należą do mężczyzn — przez nich były kreowane w trakcie minionych stuleci, im dodawały mocy i wyrazu, dla nich były nieod­łącznym narzędziem w sprawowaniu władzy.

Paradoksalnie dzięki ciału kobiety, wystę­pującej artystki, widzowie mogli sobie zdać sprawę, że ekspresja związana z władzą, wy­rażaniem swojego zdania, przewodzeniem innym, publicznym przemawianiem i komu­nikowaniem się, rozpisana jest na męskie ciało — szerokie ramiona, mocne ręce, zasadnicze ruchy, podniesiony głos. Siła zamiast delikat­ności, przekonywanie zamiast konsensusu, jedyna słuszna racja zamiast negocjacji, monolog zamiast wysłuchania innych. Kobiece ciało, postawione w sytuacji wystąpienia, wy­dawało się ciałem męskim, pełnym stanow­czości i władzy. Wykonywane gesty podkre­ślały znaczenia płynących z nagrania, nieznoszących sprzeciwu fraz. Gruwez pokazała, jak mówca wypowiada się nie tylko za pomocą słów, lecz również, a może przede wszystkim, poprzez swoje ciało, które, niczym niezawod­ny instrument, staje się jednym z jego najsil­niejszych środków wyrazu.

W trzeciej części spektaklu poprzez ciało Lisbeth i tło dźwiękowe publiczność mogła doświadczyć szaleństwa wystąpienia, upojenia słowami, które tłum przejmuje od mówcy, niesie je dalej, powiela, zwielokrotnia, nadaje im mocy. Wraz z narastającym transem mów­cy — rosną też emocje słuchaczy, nakręca się spirala, której nie można już zatrzymać, aż do całkowitego wyczerpania. Oglądając finał spektaklu, nie sposób było nie myśleć o sło­wach, które stają się dziś pożywką dla tłumu, które wypowiedziane w trakcie wielu rozma­itych wystąpień nabierają mocy, złowieszczo rosną w siłę i mają realny wpływ na naszą rzeczywistość.

Oba pokazy It's going to get worse… zostały przez publiczność Malta Festival Poznań przyjęte owacją na stojąco. Zabrzmiały jak złowróżbne ostrzeżenie, niezwykle aktualne w dzisiejszym świecie. Zachwyciły też precyzją wykonania, przemyślaną strukturą i drama­turgią, estetyczną prostotą, mocą narastają­cych znaczeń. Zdecydowanie można było je zaliczyć do najsilniejszych i najciekawszych artystycznych wypowiedzi tegorocznej edycji festiwalu.

Głos kobiet

Podjęte podczas spektaklu Voetvolk reflek­sje dotyczące gestów w przestrzeni publicznej można było kontynuować na placu Wolności, gdzie w ramach programu Scena Malta poka­zany został wykład performatywny Dziś są moje urodziny przygotowany przez Magdę Szpecht i Weronikę Pełczyńską. Artystki posta­nowiły przyjrzeć się „zagmatwanemu związ­kowi głosu, ruchu i płci z polityką w najszerszym jej rozumieniu”. Spotkanie z nimi było okazją do przemyślenia historii prób zabierania głosu przez kobiety, lub raczej za­bierania im głosu. Było również konfronta­cją z choreografią, ruchem i ciałem kolejnej artystki, która tym razem funkcjonowała z du­żo większą wolnością i spontanicznością — Pełczyńska przemieszczała się swobodnie między widzami, lekceważąc granice sceny i zagarniając coraz większą przestrzeń dla swoich działań.

W wykładzie inspirowanym dwoma książ­kami: Kobiety i władza Mary Beard oraz Na­dzieja w mroku. Nieznane opowieści, niebywa­łe możliwości Rebekki Solnit, reżyserka i cho­reografka postawiły pytania o obecność kobiet w przestrzeni dyskusji publicznej, o prawo do posiadania i wypowiadania przez nie włas­nego zdania. Mechanizmy opresji, mające na celu odebranie kobietom możliwości wy­powiedzi, przedstawione zostały między in­nymi za pomocą przykładów z literatury. I choć wykład odwoływał się do tekstów kultury i do historii, był okazją do refleksji nad tym, jak dziś kobiety posługują się słowami i jak udzie­lając sobie samym głosu, zdobywając się na odwagę publicznych i prywatnych wypowie­dzi, nadają sobie prawo do życia na własnych warunkach.

Podczas tegorocznego Malta Festival Po­znań głos kobiet-artystek zabrzmiał mocno, wyraziście i prawdziwie. Bez udawania i pu­stosłowia, bez kokieterii, bez niewiarygodnej autokreacji i przemieniania na siłę artystycz­nych porażek w sukcesy. Zaobserwować moż­na było również zjawisko, które stało się cie­kawym kontekstem opisywanych spektakli. Mężczyzna-kurator, określany mianem trickstera lub kaznodziei, produkujący słowa na za­wołanie i objaśniający wszystkim świat przez pryzmat własnego ego, niektórych widzów zdołał pociągnąć za sobą, ale wielu odbiorców zniechęcił i rozczarował. Uznanie publiczno­ści zdobyły natomiast te wydarzenia i wypowie­dzi artystyczne, które cechowała autentyczność, bezpretensjonalność i próba nawiązania z wi­dzem prawdziwego dialogu. 

Malta Festival, Poznań, 21-30 czerwca 2019

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji