Winny jest śmierci?
„Czerwone i czarne” Stendhala w reż. Bartosza Szydłowskiego w Teatrze Łaźnia Nowa oraz Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Pisze Monika Pilch, członkini Komisji Artystycznej XI Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej i Europejskiej „Klasyka Żywa”.
„Czerwone i czarne” Stendhala w reż. Bartosza Szydłowskiego w Teatrze Łaźnia Nowa oraz Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Pisze Monika Pilch, członkini Komisji Artystycznej XI Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej i Europejskiej „Klasyka Żywa”.
Niezwykłą powieść Stendhala, umieszczoną po jej wydaniu w indeksie ksiąg zakazanych, poznajemy niejako od końca. W adaptacji Krzysztofa Szekalskiego akcja przedstawienia rozpoczyna się już po śmierci głównego bohatera. W śledztwie dotyczącym zasadności wymierzonej Julianowi Sorelowi kary śmierci przesłuchiwani są kolejni bohaterowie. Kiedy żył, wydawali się nim zafascynowani, tymczasem podczas przesłuchania wyrażają jedynie pogardę wobec jego postępowania i sposobu bycia. Odpowiadając na pytania prowadzących śledztwo, obnażają własną słabość, wyniosłość, a także tchórzliwość. Pozbawieni skrupułów, nie czują się odpowiedzialni za śmierć Sorela. Co ciekawe, niepytani, sami stawiają tezy na temat przyczyn, które doprowadziły bohatera do śmierci. „Chciał służyć Bogu, lecz zwiodły go bogactwa tego świata” – mówi ksiądz Chenal. Ta klasowa pycha i wyższość, którymi brzydził się za życia Stendhalowski bohater, stają się niejako lejtmotywem tego przedstawienia. Wyraźne rozwiązanie dramaturgiczne polegające na umieszczeniu przesłuchania w centrum scenicznych działań wzmacnia dodatkowo scenografia autorstwa Małgorzaty Szydłowskiej. Kostiumy oraz sceniczna przestrzeń zdominowane są przez plusz oraz tytułową czerwień i czerń. Czasami sceniczni bohaterowie, jak Biskup, pojawią się na scenie z umieszczonej pod nią zapadni. Zdaje się, że przychodzą do nas wprost z piekielnych czeluści. Im wyżej w hierarchii społecznej znajdują się bohaterowie, tym ich deprawacja jest większa.
W ustawionym na scenie szklanym akwarium, gdzie mieści się sala przesłuchań, umieszczono dwie kamery. Obraz z kamer, prezentujący twarze przesłuchiwanych bohaterów, współtworzy scenografię. Pokazywane w zbliżeniu fizjonomie nierzadko demaskują myśli czy czyny. Sceny z życia Juliana Sorela, rozgrywające się przed jego śmiercią, pojawiają się na scenie jako retrospekcje minionych zdarzeń. Odważne oskarżenia, dotyczące molestowania, aborcji czy też współuczestnictwa w zbrodni, rzucają wobec przesłuchiwanych śledczy.
Scenariusz w dużej mierze zbudowany jest na zasadzie przeciwności. Wyznania bohaterów niejednokrotnie są podważane, bo zaprzeczają im kolejne sceny. Towarzyszące przesłuchiwanym poczucie niewygody wskazuje też na wypaczenie ich sumień. Bohaterowie zdają się wyjęci z sennego koszmaru. Lubią jednak osądzać, bo samym sobie stawiają inne granice niż Julianowi Sorelowi. Relatywizm moralny zaznacza się w przedstawieniu nie tylko w słowach, ale i w ruchu scenicznym, rozmyślnie poprowadzonej jakby rozedrganej i chwiejnej choreografii. Postaci zdają się poruszać w dziwnym, piekielnym tańcu. Przepytywany ze znajomości Pisma Świętego Sorel ochrypłym, śpiewnym głosem cytuje List św. Pawła do Koryntian.
Co znamienne, w przedstawieniu Szydłowskiego odtwórcy dwóch, wywodzących się z nizin społecznych bohaterów są pochodzenia ukraińskiego. W postać Juliana Sorela wciela się młody ukraiński aktor Vitalik Havryla, rolę służącej Elizy odgrywa zaś Nina Batovska. Jako że sceniczna akcja rozgrywa się już po śmierci Sorela, bohater pojawia się na scenie jako niechętnie przywoływany z pamięci obraz. Nie jest więc pełnokrwistym człowiekiem (brak mu rozterek, przemyśleń i emocji, które w powieści Stendhala nierzadko dyktowały sposób postępowania), ale marą, zjawą, wspomnieniem.
Bartosza Szydłowskiego w teatrze często fascynują tacy bohaterowie jak Julian Sorel, Marcel Klerykoski z Konformisty 2029 na kanwie prozy Alberto Moravii czy poeta Ka z Pamukowskiego Śniegu. Wszystkie te postaci podejmują walkę z machiną systemu i mimowolnie ją przegrywają. Próbujących przezwyciężyć własny los bohaterów upodobał sobie także sam Stendhal. Fabrycy del Dongo z Pustelni Parmeńskiej zmaga się z narzuconymi mu przez urodzenie normami i dąży do zmiany swego miejsca w świecie, nierzadko posługując się kłamstwem i podstępem.
Przedstawiony na scenie płonący obraz francuskiej rewolucji nie pozostawia złudzeń co do prawdziwości towarzyszących przewrotowi haseł wolności, równości i braterstwa. Wiara w równość społeczną i wzajemną pomoc pozostaje jedynie utopią. Reżyser oddaje bohaterowi głos na końcu przedstawienia w przejmującym i, co szczególnie ważne, wygłoszonym w języku ukraińskim monologu. Tym wyrazistszym, bo w czasie trwania przedstawienia aktor mówi czystą polszczyzną. Jasno oświetlona twarz nie oskarża, wyraża troskę, może żal, i stawia pytania o sposób traktowania Innych, Obcych. Jakim prawem decydujemy o czyjejś wolności bądź niewoli, życiu czy śmierci i oceniamy czyjś sposób postępowania?
Rozgrywające się na scenie Łaźni Nowej Czerwone i czarne to opowieść o zepsuciu, egoizmie i własnej wygodzie, która niejednokrotnie pozbawia nas skrupułów i prowadzi do relatywizmu moralnego. Przedstawienie jest odważnie poprowadzoną, ciekawą interpretacją stendhalowskiej powieści. W sposób zaskakujący i bolesny współgra z naszą rzeczywistością i obserwowanym na co dzień upadkiem moralności. Wskazuje też, że wyrok na bohatera wydajemy tak naprawdę na samych siebie. Powinniśmy być wolni od osądów innych, tylko czy potrafimy? Kim jest ten, kogo własnym wyrokiem skazujemy na śmierć czy społeczny ostracyzm? Jakim prawem to robimy? Czerwone i czarne w reżyserii Bartosza Szydłowskiego to wartościowe teatralne doświadczenie, które nie pozwala o sobie zapomnieć.
Stendhal, Czerwone i czarne, tłumaczenie: Tadeusza Boya-Żeleńskiego; reżyseria: Bartosz Szydłowski; adaptacja: Krzysztof Szekalski; scenografia, kostiumy i reżyseria światła: Małgorzata Szydłowska; dramaturgia: Krzysztof Szekalski, Małgorzata Szydłowska; muzyka: Dominik Strycharski; multimedia: Peter Fick, Dawid Kozłowski; operatorzy obrazu: Paweł Labe, Jacek Martini-Kielan; Teatr Łaźnia Nowa i Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie; premiera: 23 marca 2025.