Artykuły

Piwnica na Wójtowskiej

Istniejąca przez trzydzieści lat niewielka scena na Wójtowskiej była teatrem innowacyjnych poszukiwań twórczych, miejscem inspiracji, wymiany idei, eksperymentu i improwizacji.

Dokładnie czterdzieści lat temu, 13 czerwca 1980 roku, koncertem inauguracyjnym z udzia­łem Wandy Warskiej, Henryka Albera, Janusza Strobla i Włodzimierza Nahornego swoją ar­tystyczną działalność oficjalnie rozpoczęła legendarna warszawska Piwnica na Wójtow­skiej. Do tego teatru małych form, który po­wstał dzięki uporowi i pasji jednego człowieka, Ryszarda Ostromęckiego, w przestrzeni pier­wotnie nieteatralnej — z ruin byłej, nieczynnej kotłowni, w kamienicy przy ulicy Wójtowskiej — wiodły niepozorne drzwi w bramie, a za ni­mi kręte drewniane schody prowadzące w dół do podziemi budynku. We foyer witał swoich gości pomysłodawca projektu — aktor, scena­rzysta i reżyser, życzliwie zapraszając niczym gospodarz przyjęcia do nastrojowo urządzo­nych wnętrz, częstując ciastem, kawą i herbatą, zapoznając ze sobą swoich gości.

Twórcy Piwnicy na Wójtowskiej zależało na utrzymaniu jednolitej konwencji miejsca, działającego w myśl autorskiej koncepcji pro­gramowej, konsekwentnie realizowanej przez cały okres jego kierownictwa artystycznego (1980-2010). Piwniczna dokumentacja ukazuje wachlarz gatunków teatralnych i estradowych składających się na repertuar czy też — jak to nazwała Magda Umer — „wyborne menu” tej wyrafinowanej „restauracji artystycznej”. Wystąpiło tu bowiem ponad sto pięćdziesiąt niepowtarzanych osobowości artystycznych w małych formach teatralnych (na przykład Raskolnikow na podstawie Zbrodni i kary Fio­dora Dostojewskiego ze Stanisławem Brejdygantem i Łucją Prus, Pas de quatre Ryszarda Ostromęckiego w wykonaniu Bożeny Dykiel, Małgorzaty Niemirskiej, Krystyny Tkacz, Ar­tura Barcisia, Jana Matyjaszkiewicza, Marcina Sosnowskiego), monodramach (na przykład Dzienniki Gombrowicza w interpretacji Gusta­wa Holoubka, Psalmy Tadeusza Nowaka w wy­konaniu Anny Dymnej, Psalmy Dawida w tłu­maczeniu, z języka hebrajskiego, Romana Brandstaettera, Epilog w stearynie według poezji Stanisława Grochowiaka i Zima w An­twerpii według powieści Maurice'a Gilliamsa — wszystkie w wykonaniu Olgierda Łuka­szewicza, Żmija według Aleksego Tołstoja w interpretacji Doroty Stalińskiej, Monologi romantyczne w wykonaniu Jana Englerta), mon­tażach słowno-muzycznych (na przykład Przesłanie Pana Cogito Zbigniewa Herberta z udzia­łem Mai Komorowskiej, Włodzimierza Nahor­nego i Daniela Olbrychskiego, O roku ów! we­dług Pana Tadeusza Adama Mickiewicza z Bar­barą Hesse-Bukowską, Darią Trafankowską, Włodzimierzem Bednarskim, Aleksandrem Ka­linowskim, Krzysztofem Kumorem i Włodzi­mierzem Nahornym, Wieczór Miłosza według scenariusza Artura Międzyrzeckiego z Zofią Mrozowską, Mają Komorowską, Tadeuszem Łomnickim i Włodzimierzem Nahornym, Li­sty Julii de Lespinasse i encyklopedystów w wykonaniu Beaty Tyszkiewicz i Jerzego Zelnika, poezja Anny Achmatowej w wykonaniu Niny Andrycz i Zofii Mrozowskiej, Godzina Hiszpań­ska, czyli poezje Federica Garcii Lorki i roman­se hiszpańskie, z Anną Chodakowską i Ro­manem Ziemiańskim, Wieża Babel z Anną Romantowską, Magdą Umer, Krzysztofem Kolbergerem i Wojciechem Wysockim w re­żyserii Krystyny Bogusławskiej). Teatr, co war­to podkreślić, wyraźnie ukierunkowany był także na współpracę międzynarodową. Orga­nizowane tu były bowiem spotkania, koncerty i recitale artystów muzyki jazzowej i poważ­nej, z udziałem międzynarodowych twórców kultury, ambasadorów, laureatów i jurorów konkursów chopinowskich.

Budowa Piwnicy na Wójtowskiej pochłonę­ła niemałe, prywatne środki Ryszarda Ostro­męckiego. Artysta na rzecz stworzenia zaple­cza i pomieszczeń administracyjnych oddał także własne mieszkanie i łącząc go z teatrem zadbał o osobne wejście, bez konieczności ko­rzystania z klatki lokatorskiej. By zapewnić odpowiednie warunki dla wrażliwych na wilgoć gromadzonych i konserwowanych tam sta­rych fortepianów, systematycznie także osu­szał zalewane często pomieszczenia piwniczne. W kameralnej przestrzeni salki widowiskowej zorganizował scenę i amfiteatralnie ustawioną widownię, co narzucało bliski kontakt z wy­konawcami. Choć siedzenie na ławeczkach bez oparcia niektórzy widzowie zapamiętali jako istną torturę, to jednak, gdy udało im się dostać bilety na spektakl lub koncert do tej „pękającej w szwach”, jak głosiła stołeczna prasa, sali teatralnej, czuli się prawdziwie wy­różnieni. W rzeczywistości, jak wiemy, sala była mała, mieściła osiemdziesiąt do dziewięć­dziesięciu osób, licząc publiczność siedzącą po bokach na taboretach, ale dzięki temu, jak wspominają występujący tam artyści, nawią­zywał się lepszy kontakt z publicznością. So­lidne drewniane drzwi do salki widowiskowej pozostawały zamknięte na czas spektaklu czy koncertu i szeroko otwarte w drugiej części teatralnego wieczoru, kiedy to przestrzeń spo­tkania widzów i aktorów ulegała poszerzeniu o salki biesiadne. Po występach, na drewnia­nych stołach w tej jakże domowo i swojsko za­aranżowanej części teatru pojawiały się przy­gotowywane własnoręcznie przez gospoda­rza proste potrawy, jak jajecznica czy chleb ze smalcem. Integrację przy żywym ogniu palącego się tu zawsze kominka, a także nie­zwykłą atmosferę miejsca w doskonałej, do­dajmy, lokalizacji na warszawskiej Starów­ce, wspominają chętnie do dziś uczestnicy tam­tych wieczorów.

Ryszard Ostromęcki określany był mianem nie wywyższającego się człowieka z klasą, ary­stokraty duchowego, posiadającego świetną intuicję i smak artystyczny, dzięki któremu ściągał do tego skromnego teatru wielkie oso­bowości sceniczne. W szarej i siermiężnej rze­czywistości stanu wojennego i kolejnych lat po jego wprowadzeniu stworzył elitarną, nieza­leżną i niekomunistyczną enklawę artystyczną stolicy, ognisko spotkań, tygiel relacji krajo­wych i międzynarodowych. Reżyser zapowia­dał każde wydarzenie albo dbał o ciekawych konferansjerów, jak Janusz Cegiełła, Wojciech Młynarski, Maria Czubaszek czy Waldemar Malicki — ten ostatni przecież właśnie w Piw­nicy rozpoczął swoje cieszące się niezwykłą popularnością pogawędki o muzyce. Piwnica na Wójtowskiej była też miejscem początków karier artystycznych. To w tych właśnie wnę­trzach odbyła się premiera pierwszej płyty muzyka jazzowego, laureata nagrody Grammy z 2014 roku, Włodka Pawlika: Włodek Pawlik Solo Quasi Total z 1987 roku. Swój artystyczny debiut, pierwszą indywidualną obecność na scenie w teatrze na Wójtowskiej z pamiętnym programem Za osiem godzin życia wspomina z sentymentem także poeta polskiej piosenki, Jacek Cygan.

Przestrzeń piwniczna była również udo­stępniana zaprzyjaźnionym artystom dla doskonalenia warsztatu muzycznego, jak to było w przypadku profesora Włodzimierza Nahornego, dla nagrywania płyt (Stanisław Sojka, zespół String Connetion) ze względu na do­brą akustykę, a także dla przeprowadzania prób, na przykład reżysera Andrzeja Wajdy z Olgierdem Łukaszewiczem. Aktor, podobnie jak wielu innych artystów, z sentymentem wspomina te „szczególne kąty”, których poetycką atmosferę mógł sam kreować. Do spektakli przynosił często własne rekwizyty, jak dywan z domu czy srebrną cukiernicę po­życzoną od sąsiadów.

Niewielka scena na Wójtowskiej była wresz­cie teatrem innowacyjnych poszukiwań twór­czych, miejscem inspiracji, wymiany idei, eks­perymentu, improwizacji. Przykładem może być chociażby koncert Karola Radziwonowicza i Janusza Olejniczaka, którzy zagrali na cztery ręce półrecital, przesiadając się po każ­dym utworze. To w Piwnicy na Wójtowskiej Andrzej Jagodziński wpadł na pomysł aranża­cji utworów Chopina na jazzowo, a Stanisław Sojka znalazł tu inspiracje w przełomowym momencie swojej kariery artystycznej. Na piw­nicznej scenie można było zobaczyć także na przykład grającego na fortepianie ambasadora Meksyku — Alberta Zuckermanna-Bello, a tak­że uczestniczyć w wernisażu książki Juliusza Erazma Bolka, który czytał fragmenty do im­prowizacji muzycznych Wojciecha Karolaka i Czesława Bartkowskiego, czy wreszcie usły­szeć ciekawe koncerty i wykłady profesora Szábolcsa Esztényiego — mistrza improwizacji fortepianowej.

Wydaje się, iż wyjątkowości tego teatru na­leży szukać głównie w jego kameralnym cha­rakterze, wynikającym z pragnienia „uczynie­nia z teatru miejsca spotkania widza i aktora, gdzie mogłoby dojść do nawiązania osobiste­go, psychicznego kontaktu, ułatwionego zamk­niętą i niewielką przestrzenią, w której aktor — zwracając się niemal osobiście do widza — staje się dla niego kimś bardziej przystępnym i gdzie publiczność czuje się bardziej zaanga­żowana emocjonalnie w akcję dramatyczną” (P. Pavis, Słownik terminów teatralnych, tłum. S. Świontek, Wrocław 1998, s. 522).

Zdaniem występujących tam artystów, fenomen Piwnicy na Wójtowskiej polegał jednak także na wysokiej jakości prezento­wanej sztuki, zgodnie z zamysłem twórcy tego miejsca, konsekwentnie realizującego swoją autorską koncepcję programową te­atru „wolnej” sceny i kultury słowa, niejako w opozycji do oficjalnej, zideologizowanej nowomowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji