Artykuły

Teatralny klip o niepoprawnym świecie

Teatr Barakah w Innych ludziach według nowej powieści Doroty Masłowskiej stawia pytania o język: czy to my się nim posługujemy, czy raczej on nami?

Innych ludzi Doroty Masłowskiej czyta się jak tekst hip-hopowego kawałka. W swojej ryt­miczności, wulgarności i dobitności sprawia wrażenie wyrafinowanej zabawy i operacji na języku oraz obrazie świata, który konstruuje. Gdyby podzielić go na głosy, można by nazwać go partyturą, tekstem dramatycznym czy po prostu strumieniem świadomości. W infor­macji o obsadzie spektaklu Macieja Gorczyńskiego nie znajdziemy tradycyjnego przypi­sania aktora lub aktorki do roli, wszyscy wy­mienieni są w jednym szeregu. Rzeczywiście, niektóre z postaci scenicznych z łatwością identyfikujemy jako kolejnych bohaterów i bo­haterki z tekstu Masłowskiej, inne zaś nie dają się z pewnością zidentyfikować.

On (Piotr Mateusz Wach) — młody mężczy­zna, bez ojca — mieszka z Siostrą i Matką, któ­ra uważa go za nieudacznika i niepoprawne­go marzyciela bez pracy. Marzy o karierze rapera, żeby móc wykrzyczeć światu całe zlo, jakie go dotyka. Ona (Monika Kufel) to dob­rze sytuowana reprezentantka wyższej klasy średniej, zamężna, matka. W sytuacji kryzysu mentalnego, uzależniona od leków uspokaja­jących, szuka potwierdzenia swojej wartości w romansie z młodszym mężczyzną. Jak to bywa u Masłowskiej, w Innych ludziach spo­glądamy na całą plejadę postaci symbolizujących statusy społeczne, habitusy, środowiska, role kulturowe czy klasowe. W spektaklu rys postaci naszkicowany w tekście Masłowskiej został wyostrzony przez kostiumy — unieru­chomiona na wózku sklepowym Matka z pomalowaną jak błazen twarzą (Ana Nowicka); Kamil w koszykarskich spodenkach, luźnej koszulce i sportowych butach; Iwona w sukien­ce i upiętych włosach, z wyrazistym makijażem; Maciek (Paweł Wolsztyński), jej mąż, w przylegającej koszuli podkreślającej niewysportowaną, ale wciąż, możliwie atrakcyjną sylwetkę, wąskich garniturowych spodniach i lśniących butach; Aneta (Lena Witkowska) w sportowej bluzie i potarganych dżinsach. Jedyną osobą diametralnie odstającą jest współlokator­ka Anety, Justa (Agnieszka Kocińska), która w spektaklu jest atrakcyjną, szczupłą brunetką ubraną, podobnie jak Aneta, w sportową blu­zę i luźne spodnie. W tekście Masłowskiej ry­suje się raczej jako skryta i pozbawiona stereo­typowo przypisywanych kobietom cielesnych cech, które mężczyźni uważają za „atrakcyjne”. Ta „metamorfoza” bohaterki na scenie to mo­że przypadek, ale pokazuje, że ucieczka od spoj­rzenia innych jest możliwa. Kocińska razem z Nowicką wydają się wskazywać na pęknięcia w świecie przedstawionym właśnie dlatego, że ich bohaterki w najbardziej wyrazisty sposób są uwięzione w opisach na swój temat.

Aneta, dziewczyna pracująca w Rossmanie, grana przez Lenę Witkowską, jest jedną z bar­dziej przejmujących ról w spektaklu, w dużej mierze przez sceniczną obecność i osobowość samej aktorki. Witkowska ze swoim oryginal­nym, niskim i zachrypniętym głosem, wygo­loną w połowie głową i wyrazistą mimiką spra­wia, że pusta i landrynkowa, niedbająca o nic oprócz lajków na Facebooku Aneta z tekstu Masłowskiej staje się figurą kobiety zakleszczo­nej w wykluczającym języku. Można by ją na­zwać przeciwieństwem Iwony, ale tak naprawdę obie uwięzione są w równoległych światach, w których to mężczyźni i rynek decydują o ich wartości. Obie uzależnione od uznania Kami­la, nieumiejącego dostrzec ich nieutowarowionej wartości. Uznania chłopaka, który sam jest ofiarą nierówności.

Zdarzenia między postaciami często roz­grywają się w języku, którym się posługują — emocjonalnym, rytmicznym, nieraz wul­garnym. Domyślamy się, że uczucia Kamila do Iwony w dużej mierze wynikają z popędu seksualnego i erotyzacji dojrzałego, kobiecego ciała. Anetę traktuje przedmiotowo, zresztą Iwonę podobnie. Żadna nie jest jego dziewczyną, ale z każdą łączy go relacja seksualna. Co więcej, zarówno Aneta, jak i Iwona widzą w Ka­milu erotyczny przedmiot. Iwonie pozwala poczuć się seksowną, ale tym bardziej mie­sza w jej życiu, podsyca fatalizm i poczucie porażki z małżeństwa opartego na kredycie i dziecku. Dla Anety jest kolejnym dużym lajkiem z Facebooka, tyle że wydarzającym się w realu, ale jednak pustym i pozbawio­nym prawdziwych emocji. Z kolei Matka Ka­mila została uwięziona w wózku sklepowym, jak kupowany w wielkopowierzchniowych marketach towar. Relacja Kamila z Matką przekłada się na jego relacje ze wspomniany­mi wyżej kobietami: bohater widzi w nich towary, nic więcej. On zaś jest biednym i upod­lonym przez życie konsumentem. Zarówno on, jak i bohaterki spektaklu aż domagają się wyemancypowania z ról społecznych, które z pogardą nadał im świat.

Matka komentuje zachowania syna i świat przedstawiony wokół niej. Zdaje się być jedną z najważniejszych postaci w spektaklu. Przez innych postrzegana jako błazen, sama zdaje się widzieć i wiedzieć więcej. Szczególnie w jednej z ostatnich scen, która symuluje narkotyczny high. Matka wdycha w niej hel i w jeszcze bar­dziej prześmiewczy i „niepoważny” sposób wy­powiada swoje kwestie. Pozostaje jednak igno­rowana, bo przecież tak nieważna, tak śmiesz­na i tak nierzeczywista.

Możliwa do zrekonstruowania po lekturze tekstu Masłowskiej fabuła, relacje pomiędzy postaciami, a nawet chronologia wydarzeń — nie są tutaj istotne. Bohaterowie i bohaterki spektaklu pojawiają się na scenie, mówią teksty, ale nie rozmawiają ze sobą. Wypowiadają sło­wa, nie patrząc na partnera lub partnerkę dialogu. Przy tym wszystkim wprawieni są w kompulsywną choreografię, jakby to nie oni po­sługiwali się językiem, ale bardziej język na­wigował ich ruchami.

Postacie w tekście Masłowskiej opowiadane są językiem. Trochę literackiej i społecznej wra­żliwości pozwala dostrzec, że to nie jest ich ję­zyk, a jedynie wypreparowany w autorski spo­sób dialekt, czerpiący ze świata mediów, ze stereotypów i z prawdziwych praktyk społecz­nych grup, z których wywodzą się bohaterowie tej rzeczywistej i nierzeczywistej równocześnie opowieści. W spektaklu Gorczyńskiego postacie dodatkowo widziane są przez strój i słuchane przez oprawę dźwiękową zespołu Cukry i Pio­tra Korzeniaka. Wsłuchując się w muzykę, z jednej strony odnajdujemy kulturę klubową, raperską, z drugiej — tradycyjną (szczególnie w scenie, w której Ana Nowicka i Agnieszka Kocińska komentują zachowania Kamila przy po­mocy białego śpiewu). W tekście Masłowskiej mieszają się porządki — społeczne, klasowe, ekonomiczne. W spektaklu Teatru Barakah wybrzmiewa to zarówno w stworzonym tyglu postaci, potrzeb i żądz, jak i w muzyce, która jest niejednoznaczna.

Należy wspomnieć także o ruchu scenicz­nym i choreografii autorstwa Piotra Mateusza Wacha. Wszystkie postaci są w nieustannym ruchu, pocą się, męczą fizycznie. Z jednej stro­ny oddają w ten sposób dynamikę stołecznego miasta, z drugiej symbolicznie ukazują ciężar funkcjonowania w więzieniu języka. Teatralny makijaż spływa po twarzy Iwony, ciało Kamila błyszczy się od potu pod koniec spektaklu, koszula Macieja jest mokra, a włosy rozczo­chrane. Postacie funkcjonują w brudnym świę­cie, który ich samych doprowadza do jeszcze większego rozpadu.

Przestrzeń scenograficzna, o ile ciekawa i hipnotyzująca, pozostaje neutralna wobec siły znaczeniowej języka. Wypowiedzi boha­terów tekstu Masłowskiej są seksistowskie, homofobiczne, klasistowskie, rasitowskie, są tym, czym karmi nas świat codziennie, tym, w czym każę nam funkcjonować i nazywa to zastaną rzeczywistością, której nie można zmienić. Bez dwóch zdań postacie te są fatalistyczne — na­dzieje na zmianę są nikłe (wydanie płyty przez Kamila czy powtórne poczucie się atrakcyjną, a może nawet prawdziwie pokochaną przez Iwonę), bohaterowie i bohaterki Innych ludzi nie są w stanie przeprowadzić tej zmiany. To wszystko jednak nie powinno sprawiać, że i my popadniemy w fatalizm, tracąc wszelką na­dzieję. Należy pamiętać, że Masłowska tworzy literacką fikcję, wywiedzioną oczywiście z fak­tycznych sytuacji społecznych. Właśnie fikcja i niezwykle twórcza hiperbola powinny skłonić nas do autorefleksji — czy to my posługujemy się językiem, czy on nami?

Inni ludzie Macieja Gorczyńskiego, z mu­zyką Cukrów i Piotra Korzeniaka oraz choreo­grafią Piotra Mateusza Wacha, to teatralny klip muzyczny, ukazujący nieczystą złożoność systemowych rozgrywek, których jesteśmy zawodnikami i zawodniczkami, skazanymi na przegraną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji