„Anioły w Ameryce” lądują we Wrocławiu
Péter Eötvös, kompozytor opery Anioły w Ameryce, i Mari Mezei, autorka libretta, mówią o swoim dziele, którego premiera już jutro we Wrocławiu.
Mateusz Wiśniewski: Maestro, Anioły w Ameryce miały polskie prawykonanie w 2012 roku podczas III Festiwalu Opery Współczesnej…
Péter Eötvös: Tak, razem z Bassemem Akiki [dyrygentem prawykonania — przyp. red.] pracowaliśmy długo nad koncertową wersją opery, która wystawiona została podczas Festiwalu dwa lata temu. Bardzo się cieszę, że dzieło się spodobało, a w tym roku zostanie pokazane w wersji scenicznej. Anioły w Ameryce wykonywano dotąd w dziewięciu miastach w Europie i Stanach Zjednoczonych, były to w sumie trzydzieści dwa przedstawienia. Po wrocławskiej inscenizacji czeka nas nowa produkcja w Bostonie w 2015 roku.
Teraz Pan będzie dyrygował premierową inscenizacją. Czy z punktu widzenia kompozytora teoretycznie modelowa jest sytuacja, w której autor dzieła jednocześnie nim dyryguje?
Péter Eötvös: W minionych latach dyrygowałem swoimi dziełami jedynie kilka razy i bardzo się cieszę, że mogę to znów zrobić we Wrocławiu. Dyrygowanie to pełna zaufania komunikacja między orkiestrą a dyrygentem, to zadanie bardzo złożone i nie wszyscy kompozytorzy potrafią to robić. Kontakt między dyrygentem, śpiewakami i orkiestrą powinien być bardzo płynny — to jest podstawowe zadanie stojące przed dyrygentem. Na przykład w przypadku prapremiery nowej opery sytuacja na początku prób może być bardzo trudna z powodu konieczności ustalenia priorytetów między kompozytorem a kierownikiem muzycznym. W przypadku Aniołów powinienem rozdzielić kwestie kompozycyjne i dyrygenckie: muszę być świadomy tego, co napisałem w partyturze, i jeśli mój materiał realizowany jest na scenie bez problemu, mam okazję, żeby się nad nim zastanowić, a jeśli jest taka potrzeba — czasami coś zmienić.
Pani Mezei, długa sztuka Ton’ego Kushnera musiała zostać dość mocno skrócona, żeby na jej podstawie napisać dwugodzinną operę. Problem ten pojawia się zawsze, kiedy literatura adaptowana jest na libretto operowe. Jak Pani udaje się rozwiązać problem koniecznych skrótów i jednocześnie zachować napięcie dramatyczne?
Mari Mezei: Sztuka Kushnera jest bardzo dobrze znana na całym świecie, więc jej przycięcie i redakcja na potrzeby opery były dla mnie zarówno wyzwaniem, jak i wielką odpowiedzialnością. Od samego początku pracowałam nad koncepcją dzieła z mężem [Péterem Eötvösem — przyp. red.], ponieważ dla mnie bardzo ważna jest współpraca z kompozytorem i wiedza o tym, co on chce „usłyszeć”. Po pierwsze musieliśmy ustalić długość opery, liczbę scen, liczbę postaci i osie dramatyczne, wokół których koncentruje się życie bohaterów. Wszystkie części, w których emocje wyrażane są słowami, można wyciąć, ponieważ może je zastąpić muzyka. W Aniołach została pominięta również większość tematyki politycznej, której ukazywanie nie było naszym celem, oczywiście poza tymi wydarzeniami, które dotyczą bezpośrednio życia osobistego bohaterów. Jasność przekazu, siła dramatyczna i efekt narracji są bardzo ważne w konstrukcji libretta.
Które wątki Aniołów w Ameryce są dla Pani osobiście najbardziej znaczące?
Mari Mezei: Wydaje mi się, że wewnętrzna duchowa siła Priora i jego odwaga to dowód na to, że można wznieść się ponad chorobę, nadać życiu sens, a przy tym myśleć o zbawianiu świata, zamiast się nad sobą użalać. To właśnie Prior tworzy Anioła i staje się prorokiem dla wszystkich żyjących po ciemnej strome życia.
Maestro, skomponował Pan m.in. Lady Sarashinę na postawie fragmentów XI-wiecznego japońskiego dziennika, Miłość i inne demony — adaptację powieści Gabriela Garcii Marqueza czy Trzy siostry oparte na dramacie Czechowa. Jakie są Pana inspiracje przy wyborze tematyki swoich oper?
Péter Eötvös: Kiedy otrzymam zamówienie na operę, bardzo uważnie muszę zastanowić się nad jej tematem: powinien pasować on do kraju, do konkretnego teatru i jego publiczności — za każdym razem jest to wyjątkowe zadanie. Małżonka i ja czytamy mnóstwo książek, kochamy też teatr, więc podstawą naszych działań jest literatura. Dla mnie najważniejsza jest historia z fabułą, w której publiczność dostrzeże prawdziwe konflikty. Każda moja opera ma swój własny styl, dlatego bardzo ważne dla mnie jest „usłyszeć” charakterystyczne dla niej dźwięki już od samego początku — przy lekturze powieści czy dramatu. Po tej pierwszej decyzji przygotowania i samo komponowanie opery zajmuje lata…
Jakie są Państwa plany artystyczne? Czy powstaje kolejna opera, nad którą pracują Państwo razem?
Péter Eötvös: Obecnie pracuję nad nową operą dla orkiestry Filharmonii Nowojorskiej i Filharmonii Kolońskiej. Libretto, które gotowe jest już od roku, napisała moja małżonka, a ja jestem w połowie pisania muzyki. Koncertowa wersja dzieła będzie miała premierę w maju 2015 roku w Kolonii i Nowym Jorku.
Mari Mezei: Bardzo cenię powieści Alessandra Baricco, jego postaci są świetnie skonstruowane. Napisałam libretto na podstawie jego książki Senza sangue [tłum. polskie Bez krwi, 2003 — przyp. red.] — to dobra podstawa do stworzenia jednoaktowej opery.
Rodem z Transylwanii
Péter Eötvös — węgierski kompozytor, dyrygent i pedagog. Autor wystawianych na całym świecie oper, koncertów i dzieł instrumentalnych.
Urodził się w Transylwanii w 1944 roku. Ukończył studia w Akademii Muzycznej w Budapeszcie (kompozycja) i Hochschule für Musik w Kolonii (dyrygentura). Współpracował z teatrami i orkiestrami m.in. w Londynie, Monachium, Berlinie, Wiedniu i Nowym Jorku. W 1991 powołał do życia International Eötvös Institute, a w 2004 Eötvös Contemporary Music Foundation zajmującą się wspieraniem i promowaniem młodych kompozytorów i dyrygentów. Prowadzi kursy mistrzowskie m.in. w Paryżu, Lucernie, Bazylei i Madrycie.