Bar w teatrze
Teatr Muzyczny przyjął propozycję producentów polsatowskiego Baru — uczestnicy popularnego programu telewizyjnego spróbują swoich sił na scenie.
Specjalnie dla „barowiczów” zostanie zorganizowany piątkowy casting, który wyłoni najbardziej uzdolnionych uczestników. Wybrani wezmą udział w dwutygodniowych próbach, a jeżeli uda im się zachwycić twórców spektaklu — wystąpią w Gorączce z piosenkami Elvisa Presleya.
— Jasne, że się boję, ale nie jestem dyrektorem po to, żeby mieć spokój — mówi Wojciech Kościelniak, szef Operetki Wrocławskiej — Teatru Muzycznego. — Jasne, że znajdzie się grupa osób, które natychmiast skrytykują ten pomysł, ale gromy spadały już na moją głowę, spadną teraz i jeszcze będą spadały.
Kościelniak przekonuje, że eksperyment ma odświeżyć zasadnicze przesłanie Gorączki, która opisuje zjawiska popkultury. Nie ukrywa, że ma być też promocją Teatru Muzycznego.
— Jest coś w tym, że 5 milionów Polaków ogląda Bar. To znaczy, że mamy ich eksmitować z kraju? Nie. My chcemy wyciągnąć do nich rękę i pokazać im teatr — mówi dyrektor, zastrzegając jednocześnie, że pewnej granicy nie przekroczy: — Nie zrobię niczego, co negatywnie wpłynęłoby na spektakl Jeżeli żaden z uczestników reality show nie będzie się nadawał, nie będziemy go wciskać na siłę do przedstawienia — obiecuje.
A jak się uda? Scenariusze są trzy. Najmniej realne jest to, w którym jeden z uczestników wykaże się takim talentem wokalnym, że będzie mógł wystąpić i zaśpiewać w zasadniczej części Gorączki (według Kościelniaka szansa na to równa jest jednemu procentowi). Dwa kolejne są bardziej prawdopodobne: pojawienie się przez chwilę na scenie w drugoplanowej roli lub w ramach bisu.
— To będzie równie ciekawe doświadczenie dla uczestników programu. Będą mogli zobaczyć, jak ciężko zdobywa się popularność — nie tylko dzięki temu, że się po prostu jest, ale dzięki talentowi — mówi Marta Libner, rzeczniczka prasowa Baru.