Pupkin
W Tarnowie mają teatr. Bardzo dramatyczny. A w tym bardzo dramatycznym teatrze wystawia sztuki pan Świder. Bardzo zasłużona dla tarnowskiej sceny postać. Podobno protegowany biskupa. Więc można bezpiecznie do teatru chadzać. Tak też chyba myśleli miejscowi radni, którzy w liczbie siedmiu udali się na premierowy spektakl "Zemsty" nieżyjącego już hrabiego Fredry, bo na premierach warto się pokazywać. Bywa tam śmietanka. Usiedli zadowoleni radni w rzędzie i się napawają. Bardzo im się podoba, bo jest o krokodylu, co to Klara chce jego dostać od Papkina, a dorosłym radnym najbardziej podobają się sztuki ze śmiesznymi zwierzętami. I o mało w tym błogim nastroju nie dotrwaliby do końca, gdyby nie pan Ogrodnicki, który w tym przedstawieniu robił za Papkina. Patrzą radni a tu na scenę wkracza koń, więc już się znowu ucieszyli, że będzie o śmiesznych zwierzętach, ale przyglądają się, a ten koń ma nad pyskiem goły tyłek. A należy on do pana Ogrodnickiego, który jako Papkin wjeżdża tyłem do końskiego łba. Uściślijmy: pan Ogrodnicki z nie całkiem gołą szafarnią wjeżdżał konno wypięty, miał między pół-dupkami sznurek, ale bardzo skromny. Co to jest za wypinanie się na władzę, pomyśleli radni, bo widocznie skojarzyli zad Ogrodnickiego z tą samą częścią Skiby, który raczył jej widokiem oczy państwa premierostwa. A że byli z AWS-u, doszli chyba do wniosku, że to jakaś nowa moda okazywania społecznego niezadowolenia i zażądali odwołania dyrekcji teatru. Może i pan Świder jest protegowany, ale nie będzie d... pana Ogrodnickiego obrażała oczu tarnowskiej władzy. Dodatkowo zażądali też zaniechania zbiorowych wyjść szkolnych na Fredrowską "Zemstę", bo przecież nie można oczu dziatwy narażać na widok bladych części pana Ogrodnickiego. Pierwszy pod protestem podpisał się radny Paciorek. W Tarnowie zawrzało. Nad tą częściowo gołą d... ludzie zaczęli sobie skakać do oczu dyskutując nad prawem artysty do pokazywania fragmentów cielesnych. Tarnowska Unia Wolności, która niby jest z AWS-em w koalicji, ale co to za koalicjant, któremu nie przeszkadza, jak pan Ogrodnicki wypina się na władzę, wystosowała protest, w którym oznajmiła, że radni AWS-u nie mają pojęcia o sztuce. A przewodniczący tej partii pan Zieliński oświadczył, że gdyby ci radni żyli w dawniejszych czasach to "nie miałyby szans na wystawienie dzieła wielu twórców, począwszy od Leonarda da Vinci i Rembrandta". Na to odezwał się radny A WS-u Jeleń i powiedział: Osobiście nie mam nic przeciwko nagości w sztuce, nagości pięknej..."
A prawdę mówiąc d... pana Ogrodnickiego przekroczyła już 50 lat, była blada i trudno było ją do "nagości pięknej" zaliczyć. Kwestia piękna to jednak rzecz gustu, zatem zaraz wypowiedziała się, popierając stanowisko Unii, miejscowa plastyczka, pani Barbarossa: "Pupcię miał zgrabną. Jemu ta rola pasowała". A pani Stelmach, nauczycielka polonistyki dzięki d... Ogrodnickiego doszukała się w sztuce dawno zmarłego hrabiego treści współczesnych. - Dzięki temu spektaklowi doszukałam się współczesnych treści w tekście Fredry - oznajmiła. - Przedstawienie nawiązuje do współczesnego świata, w którym jest tyle zawiści i płytkiego erotyzmu". Wreszcie sam pan reżyser Świder rozszyfrował swój zamysł artystyczny, polegający na ściągnięciu z Papkina spodni. - W poprzedniej scenie - powiedział "Gazecie Wyborczej" - Papkin podgląda oświadczyny Wacława. Gdy widzi, co się dzieje, dostaje jak każdy zakochany mężczyzna, małpiego rozumu. A w takiej sytuacji mężczyzna ubiera się pięknie albo obnaża. Nie z nami takie numery, pomyśleli z pewnością przeciwnicy Papkinowej pupy, ale może to pan, panie Świder, obnaża się jak dostaje małpiego rozumu. Poważny mężczyzna w ogóle nie dostaje małpiego rozumu, a już na pewno się nie obnaża, bo to jest zboczenie, które ma nawet naukową nazwę - ekshibicjonizm. W tej chwili w sprawie bladej części Papkina, zwanego przez złośliwców Pupkinem, panuje klasyczny pat. Pan Świder ciągle jest dyrektorem teatru, ale pan Ogrodnicki, chyba mimowolna ofiara koncepcji artystycznej reżysera, chwilowo nie występuje. Spektakl po proteście radnych zawieszono na jeden wieczór. Rzekomo dlatego, że pan Ogrodnicki się przeziębił. Podobno w teatrze był przeciąg i nadmuchał w wypięty otwór Pupkina. Z tego powodu panu Ogrodnickiemu rzuciło się na struny głosowe. Gadać nie może. W kolejnym przedstawieniu zastępującemu go aktorowi przewiązano d... solidną szarfą. Rzekomo nie ma to związku z protestem radnych, a związane jest z troską o zdrowie kolejnego Pupkina. Żeby mu też nie nadmuchało.
A zdaniem "Klasycznej szkoły obyczaju", prawda leży w nowej koncepcji reżyserskiej dyrektora Świdra. Chodzi o to, że teraz teoria jest taka: mężczyzna, jak dostaje małpiego rozumu, to najpierw się obnaża, ale jednocześnie przewiązuje sobie d... szarfą. Bo nigdy nie wiadomo, kto przyjdzie go oglądać.