Igraszki z diabłem. Wielki sukces teatru Groteska
OBSERWUJĄC stały rozwój krakowskiego teatru lalek "Groteska", pozostającego pod kierownictwem Władysława Jaremy dochodzi się do wniosku, że teatr ten pragnie - niezmiernie ambitnie za każdą nową premierą osiągnąć jakieś nowe pozycję. Zmiany techniki i systemu występujących lalek, wprowadzenie masek, współgranie na lalczarskiej scenie lalek i żywych ludzi, szeroka rozpiętość repertuarowa - to elementy, dzięki którym istotnie przechodzi "Groteska" wciąż na nowe stanowiska, nie powtarzając i nie naśladując poprzednich osiągnięć. I właśnie obecnie pokazuje znów coś odmiennego - widowisko wyłącznie dla dorosłych.
Wielokrotnie już "Groteska" dawała widowiska, na których jednako dobrze bawiły się dzieci jak dorośli. Raz nawet wystawiła tę samą sztukę w dwu wersjach: po południu dla świata najmłodszych widzów, wieczorem zaś dla ich rodziców i opiekunów. Ale teraz wyłączyła dzieci z kręgu swego zainteresowania, na tę jedną sztukę, którą przeznaczyła wyłącznie dla dorosłych. Polityka repertuarowa to słuszna: niejedno pokutujące jeszcze uprzedzenie zwalczy się w ten sposób i teatr lalek osiągnie zupełne, a słusznie mu należne, równouprawnienie z innymi, "normalnymi" scenami dla "normalnych" widzów...
Bo ludowa komedia świetnego pisarza czeskiego, Jana Brdy, "Igraszki z diabłem" - to naprawdę widowisko nie dla dzieci. Nie dla tych kilku frywolności czy dwuznaczników, soczyście oddanych w barwnym, pełnym polotu przekładzie Zdzisława Hierowskiego, ale przez fakt, że głębi tej sztuki nie pojmie umysł dziecka, który weźmie z niej tylko zabawę i bajkę. A przecież - przy pozornej naiwności - jest to sztuka niezmiernie pełna, jest to wyrazista satyra społeczna, bezlitośnie ostra, trafnie godząca we wszystkie gatunki ludzi oderwanych od wspólnoty społecznego życia.
W głębokiej komedii Drdy, wysnutej z wątków różnych podań i klechd ludowych, widzimy niebo i piekło. Te bajeczne światy ujęte zostały przez autora w formę szablonowych schematów, które symbolizują popularny pogląd, jaki miewamy w stosunku do tzw. cnót i tzw. grzechów naszych bliźnich. Dwie postacie w komedii Drdy: pustelnik i rozbójnik - reprezentują świat cnoty i świat grzechu w takim normalnym, schematycznym ujęciu. Ale dowcipna, głęboko psychologiczna sztuka "Igraszki z diabłem" pokazuje, jak bardzo kruche są te nasze osądy, oparte na szablonowym zespole pojęć. Oto przy pewnym przestawieniu kryteriów, przy jakiejś życiowej próbie, jakiej doznają owi przedstawiciele świata cnót i świata grzechu, role ich bardzo łatwo mogą zostać zmienione. Okazuje się wtedy, że rzekomego świętego porywają diabli, jak swojego, natomiast rozbójnikowi wyrastają anielskie skrzydełka...
Drda pokazuje, jak myli schematyczne ocenianie człowieka, sądzenie z pozorów, klasyfikowanie na podstawie tylko pewnych uczynków czy trybu życia. Ażeby unikać omyłek, należy sądzić racjonalistycznie, bez żadnych idealistycznych obciążeń, jak to czyni właściwy bohater sztuki, Marcin Kabat, zwykły chłopek-roztropek. Umie on wznieść się prostym, ale sprawiedliwym osądem ponad normalny szablon ocen, przyjętych w konserwatywnym schemacie obowiązującego "kodeksu moralności". Dla tego też ocala on rzekomego świętego przed piekłem, a rzekomego rozbójnika przed niebem i wraca ich normalnemu życiu, każąc im po prostu pracować dla powszechnego dobra.
To jest główny nurt tej pełnej humoru komedii, ukrywającej śmiałe sformułowania pod osłonkami ludowej naiwności i baśniowej prostoty. Poza nim jest tam jeszcze sporo satyrycznych rysów, hojnie rozdawanych przez autora na prawo i lewo, a lekkość utworu, potoczystość treści, bogata fantazja i przedstawienie świata niebian i świata podziemi piekielnych na wzór zbiurokratyzowanych mechanizmów doczesnych wywołuje dodatkowe barwy pysznego, zaskakującego humoru.
"Igraszki z diabłem" wystawiła "Groteska" w pełnej pomysłowości adaptacji Władysława Jaremy, w jego też inscenizacji i reżyserii, ukazując widowisko o skończonym kształcie, w którym wszystkie elementy sceny tworzą całkowicie zgrany, wyrazisty zespół. Sugestywna muzyka Kazimierza Meyerholda, bardzo pięknie wykonywana przez orkiestrę, pozostającą pod batutą kompozytora, następnie kapitalne lalki projektu L. Minticz, świetne dekoracje K. Mikulskiego i J. Skarżyńskiego, bardzo pomysłowo zmieniane bez opuszczenia kurtyny, dbałość o słowo, zarówno tekstu, nad czym czuwał kierownik literacki teatru Tadeusz Kwiatkowski, jak też wypowiedzenie tego słowa - wszystko to godne szczerego oklasku, jakiego też nie szczędzi publiczność.
Jeśli chodzi o wypowiadanie słowa, co nie zawsze w "Grotesce" było bez zarzutu, a co jeszcze utrudnia dodatkowo sama technika lalczarskiej sceny, musimy podkreślić, że w "Igraszkach z diabłem" wszyscy aktorzy wypowiadają kwestie poruszanych przez siebie figurek bez zarzutu, niektórzy nawet z doskonałym zabarwieniem, dowcipem, werwą godną podkreślenia. Lalki poruszają się doskonale, każda z nich wnosi jakąś specyficzną atmosferę gestu i głosu. Oto niewidzialni, bo ukryci pod sceną i za jej kulisami aktorzy świetnego przedstawienia: Leokadia Serafinowicz, Roma Stojakowska. Anna Temschey, Zbigniew Poprawski, Franciszek Puget, Stanisław Rychlicki, Stefan Stojakowski, Leszek Śmigielski, Tadeusz Walczak i Juliusz Wolski. Wszystkim należy się pełne uznanie.
"Igraszki z diabłem" są poważnym sukcesem "Groteski" - są też nowym jej eksperymentem, właśnie jako widowisko wyłącznie dla dorosłych. Jesteśmy pewni, że eksperyment ten uda się w zupełności i że dorośli widzowie zapełniać będą salę tego oryginalnego teatru, ażeby spędzić wieczór na świetnej zabawie, której myśl głęboka przybrana jest zręcznie w pełny humoru pozór bajki gminnej, rubasznej a jakże finezyjnej.