Dwa światy: Druce, Pinter
W zupełnie inny świat przenosi nas sztuka Harolda Pintera pt. "Urodziny Stanleya", wystawiona już raz przed jedenastu laty w Teatrze Kameralnym i grana obecnie w Sali Prób Teatru Dramatycznego(debiut reżyserski Zbigniewa Zapasiewicza). Jest to nieco Kafkowski świat zagrożenia i klinicznego strachu, nieco absurdalny chociaż osadzony w realiach codzienności. Nad sztuką (i w jeszcze większym stopniu nad przedstawieniem) unoszą się same pytajniki: wiemy, kim naprawdę jest lokator pensjonatu-niepensjonatu robotnika plażowego Petera i jego żony Meg - "bezrobotny muzyk" Stanley, nie wiemy, kim są dwaj tajemniczy przybysze, Goldberg i jego pomocnik McCann, z czyjego polecenia działają, czy mają Stanleya porwać czy zamordować, oczekiwał ich czy też oczekiwał wyzwalającego finału swego irracjonalnego strachu? A może to tylko tchórzliwa ucieczka Stanleya od życia i brutalna próba włączenia go w to życie z powrotem? A może zdradził jakiś gang czy jakąś mafię? Wszystko jest możliwe. Wśród tych pytajników tylko jedno jest bezsporne: zagrożenie i strach. W sztuce jest jeszcze jeden, co prawda drugoplanowy, element: relacja Stanley - Meg, jakaś sugestia "kompleksu Edypa"; w przedstawieniu to usunięto, chociażby dlatego, że Meg jest nie starsza lecz młodsza od Stanleya(w sztuce ma ok. 60 lat, podobnie jak jej mąż) i za młoda jak na żonę Petera. Tu w wyniku obsady pewne sprawy się zamazały, także i z winy Krystyny Maciejewskiej, grającej tylko tzw. słodką idiotkę, denerwująco szczebiotliwą. Kreacją przedstawienia, i to kreacją zaskakującą, jest Mieczysław Voit, który w roli Goldberga zaprezentował zupełnie nowe możliwości aktorskie wbrew zdawałoby się swoim predyspozycjom artystycznym. W pozostałych rolach: Bolesław Płotnicki (Peter), Stanisław Wyszyński (Stanley), Marek Bargiełowski (McCann) i Krystyna Wachełko-Zaleska (Lulu).