Teatr, jaki mógłby być. Gogol w Dramatycznym
Gogol w Dramatycznym; brzmi to szokująco. Teatr Dramatyczny uważaliśmy dotąd za scenę określonej obsesji repertuarowej. Przewodnimi jej motywami byli: Brecht,Durrenmatt,Sartre, Ionesco,Mrożek. Na tle rozwichrzenia i niekonsekwencji repertuarowej naszych teatrów program tej właśnie sceny rysował się jasno. Koncentrując się na wybranych autorach współczesnych,Teatr Dramatyczny stworzył przesłanki dla "polskiego stylu" w interpretacji Brechta i Durrenmatta.Orientacja na współczesność i swoiste "nowin-karstwo",ale bez snobistycznej egzaltacji,określały linię teatru. Nic przeciwko Gogolowi - ale jak pomieści się on w repertuarze tak jednorodnym i spoistym? Pytanie to stawialiśmy sobie z okazji Królo Edypa Sofoklesa,który na scenie Teatru Dramatycznego był ewenementem. Ale dzięki Holoubkowi otrzymaliśmy całkowicie uwspółcześnioną i zseku-laryzowaną wersję Sofoklesa. "Model Edypa 1961" mieścił się jakoś w programie teatru. Ale jak będzie z Gogolem, który zdawał się - i z dobrym uzasadnieniem - pozostawać w gestii Teatru Polskiego i Narodowego?
Teatr Dramatyczny uwspółcześnił Gogola odczytując go poprzez Ionesco. Elementy krytyki i charakterystyki socjalnej,które skupiały uwagę teatrów w poprzednich inscenizacjach i czyniły z "Ożenku" historyczny obrazek obyczajowy,zostały tym razem celowo zignorowane. Przeciwstawiono sobie dwa gogolowskie rozumienia komedii. Gogol mówi o wydobywaniu z sytuacji i ludzi "ukrytego komizmu" jako o jednym z zadań komedii. Drugim,równie ważnym zadaniem jest według niego demaskowanie rzeczywistości "w imię prawdy i w gniewie sprawiedliwym". Otóż Teatr Dramatyczny wyeksponował to pierwsze zadanie. Więcej: potraktował je jako jedyne zadanie komedii Gogola. Tylko pozornie wydaje się to zubożeniem. Elementy krytyki socjalnej u Gogola mają już znaczenie jedynie historyczne. Kogo zelektryzuje dzisiaj przeciwstawienie pustki wielmożów i godności stanu kupieckiego? A jednak właśnie te elementy były traktowane na serio w polskiej tradycji inscenizacyjnej. A także prawda obyczaju i prawda czasu. Postaci gogolowskie - przy całej reprezentatywności typów - wydawały się przede wszystkim postaciami rosyjskimi. W Teatrze Dramatycznym pokazano nam, że możliwe jest wyjście poza tę tradycję. Okazuje się,że można zagrać Gogola nie wiążąc go z określonym miejscem i czasem. Pozostanie wówczas nader istotna "reszta",której dotąd nie dostrzegaliśmy,ponieważ usuwał ją na daleki plan koloryt obyczajowy i akcenty krytyczno-społeczne. W inscenizacji obecnej rosyjskość komedii potraktowana została zdawkowo i nieobowiązująco. Nie jako atmosfera,lecz jako emblemat. Widoczne to jest zwłaszcza w scenografii. Ewa Starowieyska zawiesza nad sceną na zasadzie emblematu-ornamentu złote kopuły cerkiewne. Nie jest to architektura sceniczna,lecz symbol pewnej kultury. Podobne chwyty stosował w swojej scenografii von Appen. Również kostiumy (także świetne!)zaprojektowane zostały z akcentem na teatralną farsowość,a nie wierność obyczajową. Scenografia, zdradzająca niezwykły instynkt formy i koloru,przekazała najwierniej podstawową intencję inscenizacji. Jest nią: wydobycie komizmu sytuacyjnego i pokazanie go jako "wartości samej w sobie" - jak u Ionesco. Przekształcenie "komedii charakterów" w "komedię sytuacji". Wyeksponowanie "nonsensu powszedniości" - jak w "Łysej śpiewaczce". Niektóre dialogi Gogola odczytane w ten sposób brzmią jakby wyszły spod pióra Ionesco. Np.słynna rozmowa o językach obcych,albo obsesyjny motyw sycylijski Żewakina. Wykorzystując tekst Gogola teatr apeluje do współczesnego poczucia humoru. Gogol jawi się jako ktoś współczesny,razem z nami umiejący się śmiać z nonsensu ukrytego w sztampie,banale,konwenansie,w nawykach powszedniości i w uroczystym geście. Teatr,zdążając w tym kierunku,podbudowuje tekst pantomimą,jak np. w wielkim dialogu Podkolesina i Agafii Tichonownej.
Recenzje,jakie ukazały się w prasie codziennej,zdają się świadczyć,że intencja inscenizacyjna teatru nie została zrozumiana. W "Ożenku" szukano "prawdziwego Gogola", zawiesistych "charakterów rosyjskich",nastroju i sentymentu starej Rosji. Tego wszystkiego właśnie nie ma w Teatrze Dramatycznym. Jest natomiast Gogol,jakiego jeszcze nie znaliśmy i na jakiego nie byliśmy przygotowani. Gogol odczytany przez doświadczenie artystyczne Teatru Dramatycznego - przez Ionesco - 1ak staraliśmy się okazać - ale także przez... Mrożka. Podkolesin jakiego prezentuje Dzwonkowski,mógłby pojawić się w "Indyku". Jako jeszcze jeden bohater absurdalny: ktoś kto chce i nie może. Stary kawaler, który chce "zrealizować się" jako małżonek,ale właśnie tego najbardziej się boi. Absolutna niemożność przemiany,ambiwalencja chcenia i niechcenia,ochoty i lęku. Komizm takiej absurdalnej postaci. To wszystko jest w Gogolu,trzeba tylko umieć wydobyć te elementy spod nalotu komedii obyczajowej. I to wszystko było właśnie w Teatrze Dramatycznym. Wyborna galeria aktorów. Dzwonkowski jako Podkolesin,ze swoim refrenowym "no,no..." i "zaraz,zaraz...",powracającym wciąż w nowej sytuacji,w nowych znaczeniach. Akcent z rodzajowości przesunięty na absurdalność. Dzwonkowski gra postać,która nie potrafi działać,lecz "jest działana". Jest biernym przedmiotem: intryg Fiokły Iwanownej i Koczkariewa. Demonstruje życiową filozofię "biernego oporu". Ten bierny opór okazuje się skuteczniejszy od wytężonych zabiegów,zmierzających do przekształcenia go w kogoś innego. Dzwonkowski gra postać antydialektyczną: nie zmieniającą się i nie podległą przemianie. Końcowy skok przez okno jest tylko naturalną konsekwencją jego postawy. Gołas jako Koczkariew. Dyscyplina gimnastyczna,bezbłędne opanowanie ciała,oddane na usługi zamysłu artystycznego. Fircyk-intrygant o błyskawicznym refleksie. Rola pomyślana jako kontrast w zestawieniu ze statycznym Podkolesinem. Gołas niemal tańczy na scenie, lekki,zwinny,szybki. Pokazuje geniusza intrygi i zarazem jego ograniczenia. Dążąc do intryganckiej kulminanty nie docenia statyczności Podkolesina. Buduje intrygę jak dzieło sztuki,dla samego efektu artystycznego,ale zapomina o tworzywie. Postać jak z komedii dell'arte.Dąbrowska jako Agafia Tichonowna. I tutaj zamiast tradycyjnego rodzajowego studium mieszczki,ponadczasowe studium "krowiego ciepła". Agafia Dąbrowskiej jest znakomitą idiotką o naturalnym krowlm wdzięku. Postać śmieszna "sama w sobie".Jaworski jako Żewakin i Chmurkowski jako Jaicznica. Jaworski potrafi wyprowadzić efekty absurdalnego komizmu z "sycylijskiego motywu" swojej roli. Chmurkowski działa maską i figurą,dążąc do efektu karykaturalnego. Aktorską rewelacją przedstawienia jest jednak Świderski jako Anuczkin. Nie zrezygnował z elementów rodzajowości. Ale jest to rodzajowość podniesiona do absurdu i zamieniona we własne przeciwieństwo. Anuczkin Świderskiego jest wyleniałym oficerem prowincjonalnego garnizonu,który za wszelką cenę zademonstrować pragnie "obycie wyższego towarzystwa". Piękna,absurdalna interpretacja roli. Ani śladu wojskowej zadziorności. Anuczkin Świderskiego jest anemicznym imbecylem ze szpicrutką,który słabnącym głosem wyznaje swoją nieśmiałą chęć zmiany stanu kawalerskiego. Zaraz jednak gotowy do ustępstw w obliczu pierwszej przeszkody. Towarzyska galanteria Anuczkina jako przyczynek do charakterystyki postaci. Sposób,w jaki trzyma szpicrutkę,ukłon! Majstersztyk aktorskiej roboty!