Artykuły

Działania szalonego księgowego, czyli jak zarząd dzielił pieniądze na kulturę. Komentarze

Podział pieniędzy przez Zarząd Województwa Podlaskiego na działania kulturalne zbulwersował wielu. Dyskutują facebookowicze, burzą się stowarzyszenia, którym drastycznie zmniejszono dotacje. - Skandal, kpina, działania szalonego księgowego, na ślepo - to tylko niektóre z komentarzy - pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

W czwartkowej "Gazecie" napisaliśmy, jak wygląda podział pieniędzy na organizację ponad stu rozmaitych przedsięwzięć (festiwali, spektakli, edukację, publikacje itp.) - do stowarzyszeń i instytucji kulturalnych od marszałka popłynie 835 tys. zł. To porównywalna kwota z ubiegłoroczną. Dofinansowanych instytucji jest nawet mniej niż w ubiegłym roku. A jednak tak ważne festiwale jak m.in. Up To Date, Zachor, Wertep czy folkowy w Czeremsze otrzymały niemal o połowę mniej pieniędzy niż w ubiegłym roku. Wygląda na to, że im lepsza impreza i lepiej promuje region, tym z każdym rokiem mniej pieniędzy dostaje. Więcej za to dostają imprezy niszowe, o mniejszym zasięgu. Najbardziej wartościowe projekty rekomendowała zarządowi województwa komisja konkursowa. Jak się jednak dowiedzieliśmy nieoficjalnie - już po przedłożeniu propozycji - zarząd (do czego miał prawo) dokonywał wielu korekt. Jednym organizatorom pieniądze zabierał, a innym dodawał. I tak np. Zachor (zgodnie z decyzją komisji) miał otrzymać 10 tys. zł, ostatecznie otrzymał ledwie 4 tys. zł. Wertep miał mieć 18 tys. zł, dostał 12 tys. zł. Festiwal folkowy "Z wiejskiego podwórza" miał mieć 14 tys. zł, dostał 10 tys. zł. W przypadku np. festiwalu Up To Date przesunięcie już było mniejsze, bo dotyczyło kwoty 3 tys. zł, czyli tak czy inaczej dotację festiwal dostał dramatycznie małą (było 12 tys. zł, zostało 9). Ale np. w przypadku Festiwalu Pieśni Liturgicznej i Piosenki Religijnej było odwrotnie: festiwal miał otrzymać 7 tys. zł, po korektach zarządu otrzymał 15 tys. zł!

OPINIE

Lucy Lisowska

Centrum Edukacji Obywatelskiej Polska - Izrael, organizator Festiwalu Kultury Żydowskiej "Zachor"

- Podział pieniędzy w tym roku to jakaś kpina. Na organizację festiwalu Zachor, pielęgnującego kulturę żydowską, dostaliśmy przed rokiem 8 tys. zł, w tym - ledwie 4 tys. zł. Choć wnioskowaliśmy o ok. 45 tys. zł. Tak drastyczne zmniejszenie dotacji odbieram jako dyskryminację mniejszości żydowskiej. W ubiegłym roku na Zachor przyjechały gwiazdy - m.in. wybitny klezmerski klarnecista David Krakauer, odbywały się koncerty, spotkania, imprezy dla mieszkańców. Nasz festiwal, poświęcony dorobkowi żydowskich mieszkańców Białegostoku, z roku na rok nabiera rozmachu. Wymieniany jest już wśród trzech najważniejszych w Polsce, obok krakowskiego i warszawskiego. Czy władze województwa naprawdę tego nie widzą? To jedyny festiwal w mieście pielęgnujący pamięć o mniejszości żydowskiej, promujemy miasto i region. Tym bardziej nie rozumiem podejścia władz. Po co takie banery na rynku promujące i informujące o wielokulturowości naszego regionu? Czym kierowano się podczas rozdziału pieniędzy? Jak to jest, że jakiś amatorski zespół kolędniczy dostał więcej niż nasz festiwal, jedyny tego typu, składający się z kilku imprez? Jeżeli tniemy, bo nie mamy pieniędzy, to wszystkim sprawiedliwie, a nie tak, że jeden festiwal dostaje kilka razy więcej niż my. Już nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Te 4 tysiące to nawet na zaproszenie żadnego zespołu nie starczy. A w tym roku planowaliśmy m.in. wybitnego klezmera Yale'a Stroma, dwa zespoły z Izraela, Rzeszów Klezmer Band...

Rafał Gaweł

Teatr Trzyrzecze, organizator spektakli, warsztatów teatralnych, spotkań

- Doszło do skandalu. Hipokryzja rządzących przekroczyła wszelkie granice. Gdy się przegląda podział środków na kulturę przez zarząd województwa, można by pomyśleć, że rządziły nimi kryteria pozamerytoryczne. Z jednej strony przyznaje się więcej jakimś imprezom parafialnym, a przedsięwzięciom o ugruntowanej tradycji - obcina lub w ogóle nic nie daje. To niesprawiedliwe. Zdaniem zarządu straciliśmy trzy punkty za ocenę merytoryczną projektu, w której bierze się pod uwagę zasięg i innowacyjność. Nasze stowarzyszenie, które prowadzi jedyny w Białymstoku teatr niezależny z własną siedzibą, chciało otworzyć Białystok na współpracę z dramaturgami białoruskimi. Złożyliśmy wniosek, prosiliśmy o 36 tys. zł, w ramach których moglibyśmy wystawić spektakle i promować młodą, niedocenianą dramaturgię białoruską. Krytycy teatralni z całego kraju i Wielkiej Brytanii gratulują nam tego projektu, jego zasięg byłby międzynarodowy. Jednak według Zarządu zasięg od Białorusi po Londyn w porównaniu z rozmaitymi parafialnymi imprezami jest najwyraźniej mały. Na projekt nie otrzymaliśmy nawet złotówki, a dostaliśmy jedynie 3 tys. zł na inny wniosek - warsztaty teatralne. Uważamy, że wydano na nas wyrok. Myślę, że politycy próbują ukarać nas za to, że w Białymstoku doszło do rzeczy niezwykłej - mianowicie do tego, że środowisko kulturalne miasta zaczęło się konsolidować, dla polityków w sposób niekontrolowany, a więc niewygodny. Dostajemy po łapach - za ferment twórczy, za inicjatywy, za to, że nam się chce. To, co jest godne podziwu, czego nasi rządzący nie są w stanie okiełznać - jest przez nich traktowane jak piąte koło u wozu. Ocena wielu wniosków jest wyłącznie uznaniowa, to są działania prowadzące do zniszczenia twórczych działań. Paradoksalnie może nastąpić sytuacja odwrotna - tego typu postępowanie rządzących może doprowadzić do skonsolidowania środowisk. Już teraz dzwonią do nas młodzi ludzie, będący widzami naszego teatru, uczestniczący w naszych działaniach - i mówią, że nie widzieli jeszcze tak niesprawiedliwych działań polityków. Są tak zbulwersowani, że pojawiają się nawet pomysły okupacji urzędu marszałkowskiego.

Marek Kochanowski

stowarzyszenie Fabryka Bestsellerów, organizator festiwalu Zebrane i Wszędy Literackie:

- Podział pieniędzy z urzędu marszałkowskiego przypomina strzały na ślepo, działania szalonego księgowego. Nie ma w tym logiki ani żadnej strategii planowania. Nasze stowarzyszenie wnioskowało o pieniądze na dwa nasze projekty: festiwal literacki Zebrane i Wszędy Literackie. Na Zebrane chcieliśmy 14 tysięcy, nie dostaliśmy nic. Na Wszędy prosiliśmy o 8,4 tys. zł, dostaliśmy 5,5 tys. zł. Cały paradoks polega na tym, że o ile Wszędy traktowaliśmy marginalnie, bo to dopiero raczkująca impreza i w sumie nie byliśmy pewni, czy dostaniemy na nią pieniądze, o tyle dotację nam przyznano. Z kolei nasza markowa impreza, czyli festiwal literacki, z udziałem sław pisarskich, co do której mieliśmy sygnały z urzędu marszałkowskiego, że traktują ją jako cenną inicjatywę - nie została w ogóle uwzględniona. To przykre. Zresztą sam sposób przyznawania dotacji na festiwal przypomina grę w kółko i krzyżyk. W pierwszej edycji dostaliśmy dotację, w drugiej nie, w trzeciej tak, a teraz, w czwartej - znów nie. To niezrozumiałe. Cóż, jeśli się wymaga od stowarzyszeń, by pieniądze zdobywały same, od sponsorów, to chcę, aby dotyczyło to wszystkich instytucji w mieście. W tym momencie trudno powiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja festiwalu Zebrane. Czekamy na rozdanie z urzędu miejskiego, zobaczymy. Pewnie festiwal będzie krótszy, mniej efektowny... szkoda. Bo jeśli nie będzie takich festiwali jak nasz, promujących czytelnictwo, to pewnie w Białymstoku zostaną tylko Środy Literackie. Mam świadomość tego, iż nasz projekt mógł zawierać błędy formalne, chociaż staraliśmy się ich uniknąć. Ale nie zmienia to faktu, że poważne wątpliwości budzi zmniejszenie dotacji dla innych znanych i rozpoznawalnych w Polsce imprez, jak m.in. Up To Date czy Zachor. Dlatego też - już po ogłoszeniu wyników miejskiego konkursu na działania kulturalne - chcielibyśmy zorganizować debatę na temat finansowania działań kulturalnych.

Jacek Piorunek

członek zarządu województwa podlaskiego, odpowiedzialny za kulturę:

- Korekt poczynionych przez Zarząd Województwa nie było dużo, dokonaliśmy ich może w 20 procentach. Zarząd ma do tego prawo, komisja konkursowa ma za zadanie mu podpowiadać, ale my też - pięciu członków zarządu - mamy swoje przemyślenia i refleksje. Jesteśmy z różnych części województwa, wszyscy razem mamy jakiś ogląd imprez, również tych mniej znanych np. komisji. Trzeba pamiętać o tym, że jesteśmy w kryzysie, musimy oszczędzać, a pieniędzy jest coraz mniej, bo spadają dochody samorządu. I tak w tym roku cudem udało się nam uratować pieniądze na działania organizacji pożytku publicznego, miało być ich mniej. Ostatecznie na ten rok to łącznie milion złotych (w ub.r. 1,2 mln zł), który rozdajemy w dwóch transzach - 835 tys. zł teraz i 165 tys. zł w kolejnej. Organizacje, widząc taką sytuację - aplikują do pierwszego konkursu. I w nim właśnie znalazły się praktycznie wszystkie najważniejsze festiwale. Ale jest też taka sytuacja, że te imprezy, które wcześniej aplikowały dopiero w drugim konkursie - jak choćby festiwal Aukso - teraz starają się o pieniądze w pierwszym. Stąd też biorą się m.in. przesunięcia. A my musimy to uwzględnić i dzielić tak, by w miarę możliwości pieniędzy dostało jak najwięcej przedsięwzięć.

Kolejna sprawa, o której trzeba pamiętać, to fakt, że blisko 40 milionów złotych, czyli 10 procent budżetu, wydajemy na działania instytucji kulturalnych, takich jak m.in. opera, Muzeum Podlaskie, WOAK, Książnica. Wszystkie, poza Ośrodkiem Pogranicze w Sejnach i Muzeum w Ciechanowcu, znajdują się w stolicy województwa, liczącym 300 tys. mieszkańców. A co z 900 mieszkańcami regionu spoza Białegostoku? Co mamy do zaproponowania tym z Łomży, Suwałk, Siemiatycz itp.? Prawda jest taka, że pieniądze w większości pozostają w Białymstoku. Jeśli drobną ich część - w ramach konkursu - wykorzystamy w regionie, to o co to larum?

Faktycznie, wyodrębnia się w tym podziale rzeczywiście miasto Łomża. Ale też trzeba pamiętać o tym, że np. Międzynarodowy Festiwal Walizka to impreza prestiżowa, wojewódzka wizytówka tego miasta. I o tym, że Festiwal "Sacrum et Musica", który otrzymał kwotę o 3 tysiące większą niż w ub.r., to impreza obejmująca nie tylko Łomżę, ale również docierająca do różnych miejscowości w regionie. Można się spierać o konkurs recytatorski im. Hanki Bielickiej "Radość spod kapelusza". Ale też Łomża jest dumna z pani Hanki i chce jej pamięć pielęgnować. Można by postawić jej pomnik, ale po co? Lepiej niech te pieniądze idą w działania w młodych ludzi. Pyta się mnie, dlaczego np. straż ochotnicza w Sejnach dostała 13 tys. zł na warsztaty wokalne. A to dlatego, że tworzy orkiestrę, młodzież nie siedzi w domu, spotyka się, uczy się nut, a kiedyś może wyrośnie na wizytówkę regionu. My jako samorząd musimy też dać możliwość wsparcia imprezom, które dopiero się rodzą. Każdy kiedyś zaczynał... Trzeba pamiętać o tym, jak trudno w takich małych miejscowościach pozyskać sponsora. To praktycznie niemożliwe, urząd marszałkowski jest często jedynym darczyńcą. [pytamy o Wertep - festiwal teatralny docierający ze spektaklami na pogranicze regionu - red.] Wertep? Faktycznie, to impreza w regionie... No cóż, trzeba było jakoś te pieniądze podzielić, choć ja akurat o zmniejszenie tej kwoty nie postulowałem. Imprezy-festiwale w Białymstoku nadal będziemy wspierać, ale dotacji zwiększać nie będziemy [pytamy więc o zwiększenie puli na Festiwal Pieśni Liturgicznej i Piosenki Religijnej i zmniejszenie dotacji na Zachor - red.]. Organizatorzy festiwalu Zachor otrzymali pieniądze i na festiwal, i na publikację. Nie dyskryminujemy tej mniejszości. Można by się spierać o inne imprezy, są wątpliwości np. dotyczące festiwalu pieśni liturgicznej... O korektę wnioskował jeden z członków zarządu, który w tym przedsięwzięciu widzi potężną kulturotwórczą rolę. Cóż, jest nas pięciu, musimy się nawzajem szanować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji