Zwierzenia reżysera Janusza Nyczaka przed premierą "Kurki Wodnej"
W najbliższy piątek 25 listopada odbędzie się na scenie Teatru Polskiego premiera sztuki Stanisława Ignacego Witkiewicza "Kurka Wodna". Poznaniacy będą mieli okazję po raz pierwszy obejrzeć owo - rzadko grywane zresztą i gdzie indziej - dzieło klasyka współczesnej dramaturgii, nie tylko polskiej już!
Scenografię zaprojektował Michał Kowarski, oprawę muzyczną przygotował Jan A. P. Kaczmarek, a nad ruchem scenicznym czuwał Henryk Konwiński. W głównych rolach ujrzymy Małgorzatę Mielcarek, Andrzeja Wilka, Wojciecha Siedleckiego, Mateusza Kostrzyńskiego, Irenę Lipczyńską...
- Inspiratorem tego spektaklu - zaczął swoje wynurzenia reżyser Janusz Nyczak - jest zachodnioberlińska scena "Akademie der Kunst", która przygotowuje się do obchodów w przyszłym roku 50-lecia śmierci Witkacego i zaproponowała mi wystawienie tam "Kurki Wodnej". Chciałem jednak wcześniej popracować nad tą sztuką z polskimi aktorami. Gdy zabrałem się do lektury tekstu, nie pierwszy raz lecz z zamiarem już inscenizacji - odczułem jego opór...
Zdałem sobie sprawę, że trzeba zrozumieć teatr Witkacego. Poloniści pozostają w swoich analizach na zewnątrz. Jest to prawie kontrapunkt w stosunku do teatru Czechowa. Łączy ich zrozumienie mikrokosmosu człowieka, jego wnętrza. Ale Czechow uprawdopodabnia życie, a u Witkacego prawda mieści się w samym teatrze: jest to c z y s t y teatr.
Forma w "Kurce Wodnej" ma charakter komediowy, intrygi wręcz kryminalnej, jest zabawą - treści jednak są równie tragiczne co u Czechowa: niemożność porozumienia się z drugim człowiekiem - główny temat powieści XX wieku.
Tu następuje rozpad 3-pokoleniowej rodziny. Rodzina zabija instynkt samozachowawczy jednostki, więc rodzi się agresja: dokonuje się rewolucja w samym człowieku. Widać wyraźnie związki "Tanga" Sławomira Mrożka z tym utworem. Jest też iście Gombrowiczowa walka niższości z wyższością...Postaci na scenie w gruncie rzeczy nie rozwijają się - cały czas grają. Forma puchnie, zastyga, obumiera, potem zastępuje ją inna forma.
Przyznaję, że pomógł mi w tych przemyśleniach nie publikowany esej prof. Jana Błońskiego, który wskazuje, jak w twórczości Witkacego w sposób esencjonalny zmieściły się szczyty myśli filozoficznej i teatralnej od "Hamleta" Szekspira aż po "Czajkę" Czechowa.