"Wilk u bram" w Teatrze Andersena: Przyjemne są te dreszcze
Naukowcy udowodnili, że tzw. ośrodek przyjemności w ludzkim mózgu reaguje zarówno na przyjemne, jak i nieprzyjemne doznania. To by tłumaczyło dlaczego lubimy się bać. Jak mówi piosenka ze spektaklu "Wilk u bram" człowiek "lubi mieć dreszcze, a dreszcze nas pieszczą". Premiera w sobotę w Teatrze Andersena.
Wyobraźmy sobie, że Wilk (ten od Czerwonego Kapturka, krwiożerczy dracula i wcielenie zła we własnej osobie) przybywa do Lublina, aby szerzyć przemoc i spustoszenie. Na drodze staje mu pani kurator oświaty, która pragnie uświadomić młodzież co do obecności zła w naszej kulturze - począwszy od klasycznych baśni, skończywszy na popularnych, hollywoodzkich filmach. To dobry początek na opowieść o tym jak prymitywne, zwierzęce instynkty mogą być zarówno twórcze, jak i destrukcyjne.
- Pokażemy jak powstawała kultura od czasów prehistorycznych, jak rodziła się poezja, czy muzyka. Zobaczymy także jak na przestrzeni wieków zmienia się Wilk, uosobienie złych skłonności w człowieku - zdradza Zbigniew Lisowski, reżyser.
Spektakl stylizowany na komediowy moralitet opowiada o związkach dobra ze złem, o tym, że złego wilka jednocześnie się boimy i pragniemy jego obecności. Kto umie sobie wyobrazić porządną, wciągającą historię bez czarnego charakteru? Fascynujący szwarcbohater ewoluuje wraz z ludzkością, nabiera stopniowo ogłady i staje się kimś dobrze znanym.
- Pokazujemy Wilka między innymi jako celebrytę, który wspólnie z widownią będzie kręcił film. Kto wtedy będzie grał rolę Czerwonego Kapturka? Zobaczymy na premierze - mówi Zbigniew Lisowski.
Sam tytuł "Wilk u bram" sugeruje, że niebezpieczeństwo jest tuż, tuż. Czyha na nas w trylogii o wampirach i niewinnych bajeczkach na dobranoc. Twórcy spektaklu ostrzegają: "Wilk zawsze powraca i połyka dziewuszkę, niczym wróbel muszkę" - ku naszemu perwersyjnemu upodobaniu. Przedstawienie dla dzieci od dziesięciu lat.
Sobota "Wilk u bram", reż. Z. Lisowski, Teatr im. H. Ch. Andersena, godz. 17.00