Cochise zagrali na finał akcji Pola Nadziei 2011/2012
Paweł Małaszyński - to nazwisko bardziej chyba niż nazwa Cochise, ściągnęło na Rynek Kościuszki wielu białostoczan. Mieli okazję usłyszeć prawdziwy rockowy koncert - bez kompromisów.
Cochise to białostocki zespół, który nie grał w mieście od ośmiu lat. Tak przynajmniej wyliczył to Paweł Małaszyński na początku koncertu. Za to, kiedy już się pojawił - to na dużej scenie, nagłośniony przez najlepszą białostocką ekipę z Music Union Agency.
Zespół od pierwszych taktów zaznaczył, że kompromisów nie będzie, a i jeńcy nie mają co liczyć na litość. Mimo klasycznego składu - ze sceny wylewała się wręcz lawa dźwięków. Fantastyczna sekcja rytmiczna z od czasu do czasu grającym niezwykle gęsto acz precyzyjnie Cezarym Mielko dawała oparcie Małaszyńskiemu.
Sam wokalista, momentami zauroczony muzyką i obyczajami Indian, nie zatrzymywał się w szaleńczym tańcu, podskokach. Budował napięcie i bez wątpienia przykuwał uwagę młodych fanek. Czasem zachowywał się jak szaman, choć najbardziej podekscytował widownię, śpiewając cover The Doors. Pewnie według znanej zasady inż. Mamonia. Bo ciągle "Back To Beginning" nie może się chyba przebić do świadomości białostoczan, a i wydawca nie szczególnie pomaga w promocji. Na szczęście - każdy, kto wykazał się odrobiną chęci - mógł usłyszeć i zobaczyć rzetelne rockowe widowisko za darmo w sercu miasta, w którym Cochise powstał.
Nie zapominajmy przy kolejnej okazji - sadźmy żonkile wspierając Pola Nadziei.