Bieda w operze
W przyszłym sezonie poznański Teatr Wielki czeka zaciskanie pasa. Po kontroli w operze departamentu kultury Urzędu Marszałkowskiego okazało się, że jej przychody są niższe od zakładanych.
Jakie jest lekarstwo na uzdrowienie finansów gmachu Pod Pegazem? Najprawdopodobniej w przyszłym sezonie artystycznym czeka nas ograniczenie planów repertuarowych.
Kontrola w teatrze była rutynowa. Miała sprawdzić sytuację finansową opery, która w pierwszym kwartale tego roku była gorsza od zakładanej. Protokół pokontrolny pokazuje, że w drugim kwartale nie uległa ona poprawie.
- Będziemy musieli zastanowić się nad ograniczeniem kosztów, bo w tej chwili nie mamy środków, które moglibyśmy dołożyć do budżetu Teatru Wielkiego - mówi "Gazecie" Jacek Bartkowiak, szef departamentu kultury UM. - Musimy urealnić budżet.
Na czym polega urealnienie? Bartkowiak: - Prawdopodobnie spotkamy się z dyrektorem Michałem Znanieckim i zastanowimy się, z których premier możemy zrezygnować w przyszłym sezonie. Plany dyrektora były bardzo ambitne - to dobrze. Ale luka między kosztami przedstawień i działania teatru a dotacją urzędu miała być pokryta m.in. wyższymi przychodami opery. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie - przychody są niższe, niż były w poprzednich latach. Jakie działania konkretnie podejmiemy, okaże się w najbliższych dniach, kiedy będą znane wnioski pokontrolne.
Według informacji "Gazety" pracownicy, którym wraz z zakończeniem sezonu artystycznego kończył się kontrakt z teatrem, dostali propozycje, by przedłużyć go dopiero jesienią. Oznacza to, że przez okres wakacyjny ich pensje nie będą obciążać budżetu opery.
Michał Znaniecki na stanowisku dyrektora Teatru Wielkiego zastąpił w 2009 roku Sławomira Pietrasa. Podpisał umowę na trzy sezony - jego kontrakt kończy się w czerwcu przyszłego roku. Na razie nie wiadomo, czy zostanie przedłużony.